Co słychać w męskim biathlonie? Czy Tomasz Sikora może liczyć na następców?

Po biegach narciarskich przyszedł czas na opisanie kolejnej dyscypliny zimowej, która jest jednocześnie moim ulubionym sportem zimowym już od dzieciństwa, a mianowicie biathlonu. Tym razem będzie dość długo, choć z uwagi na objętość materiału źródłowego i tak podzieliłem wpis o biathlonie na dwie części – męską i żeńską. Dziś ta pierwsza.

Czym w ogóle jest biathlon?

Każdy, kto interesuje się sportem, wie, że biathlon to połączenie biegów narciarskich ze strzelectwem. Zawodnicy rywalizują na trasie biegowej, która jest przerywana punktami, gdzie wszyscy muszą strzelać z karabinu do tarcz, oddalonych o 50m, a każdy niecelny strzał wiąże się z karą, czyli dodatkowym biegiem na rundzie karnej lub doliczeniem czasu. Strzelania są 2 lub 4, w zależności od biegu. W tym sporcie szybkość biegu i precyzja strzelania są niemal równie ważne, choć oczywiście punkt ciężkości jest przesunięty w jedną lub drugą stronę, w zależności od dystansu i liczby strzelań.

Jest to sport bardzo widowiskowy, ponieważ faworyci mogą przegrać nawet przez jeden błąd na strzelnicy. Niejednokrotnie zdarzało się, ze błąd w ostatnim strzale decydował o wyniku mistrzowskich imprez. Coś o tym wie główny bohater tego tekstu, czyli Tomasz Sikora. Sprawia to, że biathlon zawsze jest emocjonujący do samego końca i rzadko kiedy można być pewnym kto wygra, aż do tego ostatniego strzału.  Biathlon to też sport, w którym niewiele się zmienia na przestrzeni lat, co osobiście uważam, za bardzo dobre. Po co zmieniać coś co się sprawdza? Takimi zmianami całkowicie zepsuto skoki narciarskie, o czym będzie można przeczytać w jednym z kolejnych odcinków serii o sportach zimowych.

fot. sport.betfan.pl

Tymczasem w biathlonie warunki również często płatają figle. Niektóre biegi indywidualne potrafią trwać kilka godzin, a warunki w tym czasie mogą się zmieniać. Czasem w trakcie zawodów zaczyna padać śnieg lub deszcz, co utrudnia zarówno bieg, jak i strzelanie. Czasem zaczyna wiać mocny wiatr, przez który na strzelnicy widać pudło za pudłem. Albo wręcz odwrotnie, wszystko się uspokaja i zawodnicy z końca listy startowej mają lepsze warunki niż ci z początku. Nikomu jednak nie przyszło na myśl, by w takich sytuacjach, w sztuczny sposób wyrównywać szanse, np. przez dodawanie lub odejmowanie sekund. Przyroda, jak to przyroda, raz zabierze, innym razem odda.  Człowiek nie powinien się w to mieszać.

Męski biathlon w Polsce, czyli Tomasz Sikora i długo, długo, nic

Przechodząc do sedna, biathlon w Polsce przez długie lata kojarzył się wielu kibicom głównie z jedną osobą, czyli Tomaszem Sikorą, obecnym komentatorem Eurosportu. To właśnie jego sukcesy zapoczątkowały najlepszy okres w historii tej dyscypliny sportu w Polsce, choć nigdy nie osiągnęła ona skali popularności skoków narciarskich lub nawet biegów narciarskich za czasów Justyny Kowalczyk. Kariera Tomasza Sikory trwała ponad dwie dekady i pełna była wyjątkowych osiągnięć. Pierwszym wielkim sukcesem było wicemistrzostwo świata juniorów w 1993 roku, które zdobył w rywalizacji sprinterów w niemieckim Ruhpolding. Pod koniec tego samego roku stanął po raz pierwszy na podium Pucharu Świata. Prawdziwy hit nastąpił jednak 2 lata później. W 1995 roku na Mistrzostwach Świata Seniorów w Anterselvie Sikora zdobył złoty medal w biegu indywidualnym na 20 km, strzelając bezbłędnie i pokonując o 34,6s. Norwega Tydluma.  Te sukcesy nie miałyby miejsca, gdyby nie jego ówczesny trener – Aleksander Wierietelny, czyli późniejszy trener Justyny Kowalczyk (o ich współpracy pisałem w poprzednim artykule – Biegi narciarskie w Polsce, a więc od dominacji Justyny Kowalczyk do marazmu i stagnacji

Sikora wielokrotnie podkreślał, że to właśnie jemu zawdzięcza tytuł Mistrza Świata, który wywalczył w 1995 roku.

Ten złoty medal do dziś pozostaje jednym z największych sukcesów polskiego biathlonu. Zwycięstwo Sikory było dla wszystkich wielkim szokiem, ponieważ był on wtedy początkującym seniorem, a wygrał w najbardziej wymagającej konkurencji. Sukces spowodował, że stał się on naprawdę rozpoznawalną postacią, a w 61. Plebiscycie Przeglądu Sportowego na najlepszego sportowca Polski w 1995 roku zajął 3 miejsce, z liczbą 855 873 oddanych na niego głosów.

To był dopiero początek sukcesów. Kolejne lata utwierdziły obecność Tomaszowi Sikorze obecność w światowej czołówce, choć potrzebował kilku lat, by ustabilizować formę na światowym poziomie. Miał w tym czasie momenty kryzysu, a po nieudanych występach na Igrzyskach Olimpijskich w Salt Lake City rozważał nawet zakończenie kariery. Chwilowo ją zawiesił, ale wrócił do sportu, gdy kadrę narodową przejął trener Roman Bondaruk. Jego kariera na nowo rozkwitła po roku 2003r. W kolejnych latach Pan Tomasz zdobył jeszcze jeden medal Mistrzostw Świata (srebro w biegu indywidualnym w Oberhofie w 2004r.), a także odniósł chyba największy sukces, zdobywając w 2006 wicemistrzostwo olimpijskie w Turynie w biegu masowym, gdzie o braku złotego medalu zadecydował ostatni niecelny strzał w pozycji stojącej. Przez to pudło i rundę karną Sikora dał się wyprzedzić na ostatniej zmianie goniącemu go Niemcowi Michaelowi Greissowi. Na ostatnią pętlę wybiegł jeszcze na pierwszym miejscu, ale szybko dał się dogonić Niemcowi, który ostatecznie odjechał mu kilkaset metrów przed metą. Sikora nie dał się jednak dogonić biegnącemu za nim, norweskiemu dominatorowi Ole Einarowi Bjørndalenowi. Warto sobie odtworzyć ten bieg na YouTube, żeby zobaczyć wielką walkę do ostatnich sekund, by wyrwać ten srebrny medal.

Poza tym w jego kolekcji indywidualnej znajduje się kilkanaście medali Mistrzostw Europy w latach 1994 – 2008 oraz medale Uniwersjady w latach 1999 – 2001. W Pucharze Świata na podium stawał 23 razy, z czego aż pięciokrotnie na najwyższym stopniu. Po sezonie 2008/2009 zajął 2 miejsce w klasyfikacji ogólnej Pucharu Świata w sezonie 2008/09, gdy ustąpił jedynie Bjørndalenowi. Po sezonie 2005/2006 otrzymał natomiast tzw. małą kryształową kulę w sprincie. karierę zakończył w 2012r.

Przez kilkanaście lat Tomasz Sikora walczył z Norwegami, Francuzami, Niemcami i Rosjanami o honor polskiego biathlonu. 5 razy brał udział w igrzyskach olimpijskich, a karierę skończył w 2012r. Potem był przez pewien czas trenerem kadry, a obecnie jest komentatorem Eurosportu. Udziela się też na portalu X, gdzie pisze na na swoim prywatnym koncie @ToSikora.

Kto poza Tomaszem Sikorą?

Polski biathlon męski z tego okresu, to jednak nie tylko Tomasz Sikora. Początkowo, poza nim, w Reprezentacji Polski startowali jeszcze m.in. bracia Ziemianinowie – Wiesław i Jan oraz Wojciechem Kozubem. Nie odnosili oni wielkich sukcesów indywidualnych, choć Wiesław Ziemianin miewał niezłe występy w Pucharze Świata. Wspólnie z Sikorą odnieśli jednak wielki sukces w biegu drużynowym na Mistrzostwach Świata, które odbyły się w 1997r. w słowackim Osrblie. Zdobyli tam brązowy medal, ustępując jedynie Białorusinom oraz Niemcom. Obecnie tej konkurencji już nie ma w biathlonowym kalendarzu.

Srebro olimpijskie Sikory z Turynu w 2006 roku, zdobyte w biegu masowym na 15 km, pozostaje jedynym polskim medalem olimpijskim w tej dyscyplinie. Sukcesy Sikory uczyniły go ikoną polskiego sportu zimowego, ale podobnie jak w przypadku Justyny Kowalczyk, jego osiągnięcia nie przełożyły się na rozwój biathlonu jako całości. Po zakończeniu jego kariery w 2012 roku polski biathlon męski wpadł w głęboką stagnację.

Jeszcze w trakcie kariery Sikory, pojawił się Krzysztof Pływaczyk, który jednak miał tylko jeden naprawdę udany sezon – 2007/2008, gdzie kilkukrotnie był w czołowej dwudziestce Pucharu Świata. Najlepszy jego wynik indywidualny, to 11 miejsce. Na mistrzostwach świata w biathlonie w 2008r. w sztafecie mieszanej, biegnąc razem z Sikorą oraz Krystyną Pałką i Magdaleną Gwizdoń zajął najwyższe w historii polskiego biathlonu w tej konkurencji szóste miejsce. Po kilku nieudanych sezonach rozstał się on ze sportem i rozpoczął karierę w wojsku. Kolejni zawodnicy nie zbliżali się nawet do jego poziomu.

Po Pływaczyku, a w zasadzie jeszcze w trakcie jego kariery, na horyzoncie pojawił się Łukasz Szczurek, o którym mówiło się, że to wielki talent, gdy zdobył dwa medale Mistrzostw Świata Juniorów  – złoto w Martello w 2007r. w biegu indywidualnym oraz srebro w Presgue Isle w 2006r., również w biegu indywidualny. Sukcesy juniorskie nie przeniosły się jednak na dobre występy w kategorii seniora. Problemem Łukasza Szczurka, podobnie jak i wielu innych polskich biathlonistów był  głównie bieg – daleko odbiegający od wyników czołowych biathlonistów. Jego najlepsze miejsce w Pucharze Świata to 28, choć brał w nim udział aż do sezonu 2021/2022. Rzadko jednak zdobywał jakiekolwiek punkty. Na imprezach mistrzowskich nie osiągnął żadnych znaczących rezultatów. Poza nim, w tych latach startował też m.in. Grzegorz Guzik, czyli mąż jednej z najlepszych polskich biathlonistek Krystyny Guzik (z d. Pałki).  Również i on nie osiągnął on żadnych znaczących sukcesów, lecz dnia 05.01.2017, jako pierwszy Polak po blisko 5 latach zdobył punkty Pucharu Świata, zajmując 26. miejsce w biegu sprinterskim w Oberhofie. Do sezonu 2022/2023, w którym zakończył karierę, zdarzyło mu się to jeszcze kilkukrotnie, ale swoje najlepsze miejsce poprawił jedynie o 2 lokaty, zajmując w 2020r. 24 miejsce w sprincie w Anterselvie.

Poza tym poziom męskiego biathlonu podobny był do nazwiska jednego z naszych zawodników, Andrzeja Nędzy – Kubińca. O poziomie tym najlepiej świadczą wyniki sztafet. Przez wiele lat po zakończeniu kariery przez Tomasza Sikorę, nasza drużyna nie była w stanie zbliżyć się do choćby 15 miejsca w zawodach Pucharu Świata, a z reguły występy kończyły się pod koniec stawki, poniżej dwudziestego miejsca. Ostatni sensowy wynik w sztafecie polska reprezentacja odniosła w sezonie 2004/2005, gdy zespół w składzie Wiesław Ziemianin, Grzegorz Bodziana, Tomasz Sikora i Krzysztof Pływaczyk zajęła ósme miejsce w Ruhpolding. Do wyniku tego, po 19 latach, nasza sztafeta zbliżyła się dopiero w ubiegłym sezonie, o czym będzie jeszcze mowa poniżej.

Problemem Polaków nigdy nie było strzelanie, bo akurat w tej kwestii Polacy radzili sobie i radzą całkiem nieźle. Niestety wyniki biegowe, przez długie lata były wręcz tragiczne, w porównaniu do zawodników z czołówki światowej.

Czy  biathlonowa młoda gwardia da radę?

Grzegorz Guzik i Łukasz Szczurek, czy Andrzej Nędza – Kubiniec, który wciąż występuje, należą do starej gwardii polskiego biathlonu. Po nich przyszedł czas na młodszych, którzy co by nie mówić trochę ożywili krajobraz. Do tej młodej gwardii należą m.in. Konrad Badacz, Jan Guńka czy Marcin Zawół. Sztafeta składająca się z tych zawodników zdobyła złoty medal  (3 x 7,5 km) na Mistrzostwach Świata Juniorów Młodszych w Biathlonie, które odbyły się w 2021r., w  austriackiej miejscowości Obertilliach. Marcin Zawół dołożył do tego srebru w biegu pościgowym, a Jan Guńka brąz w sprincie. W kolejnych latach Guńka dołożył medale Mistrzostw Świata Juniorów – srebro w Szczuczyńsku w 2023r, w sprincie, srebro w Otepää w 2024r. w sprincie oraz brąz na tych samych mistrzostwach w biegu indywidualnym.

fot. satinfo24.pl

Wszyscy powoli zaczynają się też rozwijać w kategorii seniorskiej. Ledwie kilka dni temu, podczas biathlonowego Pucharu Świata w Hochfilzen 22-letni Guńka oraz rok młodszy Badacz osiągnęli najlepsze wyniki w swoich karierach, zajmując odpowiednio 29. i 30. miejsce. Na takie rezultaty polski biathlon czekał ponad 16 lat, ponieważ ostatni raz dwóch Polaków zdobyło punkty w jednym biegu sprinterskim w 2008r., gdy w Pjongczangu. 18. miejsce zajął Krzysztof Pływaczyk, a 24. był Tomasz Sikora.

Jeszcze w ubiegłym sezonie, w lutym 2024r. w Nowym Mieście, sztafeta w składzie Konrad Badacz, Andrzej Nędza-Kubiniec, Jan Guńka i Marcin Zawół, zajęła dziewiątą pozycję, co było najlepszym wynikiem od 19 lat, a więc wspomnianego wcześniej biegu z 2008r.

Wyniki te dają nadzieję na lepsze jutro oraz na to, że męski biathlon zacznie kogoś w Polsce na nowo interesować. Trudno bowiem było fascynować się tą dyscypliną, gdy miejsca Polaków w czołowej 40-stce traktowane były w kategoriach niemal cudu, jak w latach 2012-2022. Co ważne, młodzi Polacy nie odstają aż tak bardzo w biegu, co jest dobrym prognostykiem na przyszłość

O tym, że trzeba inwestować w młodzież wskazuje też Tomasz Sikora, który w jednym z ostatnich wpisów w na portalu X, na swoim prywatnym koncie @ToSikora, dosyć mocno skrytykował karierę Andrzeja Nędzy – Kubińca.

Wpis rozpoczynający dyskusję brzmiał następująco:

„Pytanie psychologiczne.

Od najmłodszych lat uprawia się dyscyplinę sportu. Jest się grubo po 30 roku życia. Przez lata bycia w reprezentacji, nie zrobiło się nawet pół kroku w przód a raczej odwrotnie.

Skąd zawodnik czerpie motywację?”

Na ten wpis zagregował innych użytkownik portalu, Darek Wasiak @Bully_Boy_180

Tomek… zapewne masz na myśli Andrzeja Nędzę-Kubińca. Powiem Ci, że ostatnio rozmawiałem z Twoim byłym kolegą z kadry i był delikatnie mówiąc wkurwiony na to że jesteś zbyt surowy dla naszych zawodników znając technikalia takie jak smary itp. Ale dla mnie jesteś legendą #Turyn06

Pan Tomasz odpowiedział:

To przekaż koledze że jeśli trenował ze mną, to ma świadomość że nie mieliśmy 50% warunków jakie mają teraz. Trzymamy przez lata nieperspektywicznych zawodników w kadrze blokując dobre warunki treningowe młodym. Później się dziwimy dlaczego tak słabo. Chwała obecnym młodym wilkom że wybili się ponad ten marazm.

Jak więc widać, nie jest jeszcze różowo, ale siła w młodzieży. Inwestycje w zdolnych dwudziestolatków może dadzą w przyszłości pewne plony.

Co będzie dalej? Zobaczymy. Trzeba mieć nadzieję, że wszystko idzie w dobrym kierunku i będziemy się cieszyć zarówno z dobrych wyników indywidualnych, jak i sztafetowych. Trzeba jednak pamiętać, że w  biathlonie jest większa  konkurencja niż w innych dyscyplinach narciarskich, takich jak np. skoki czy biegi. Nie należą do rzadkości zawody, w których bierze udział ponad 110 zawodników. Przebić się tam jest więc zdecydowanie trudniej.

Na biathlon kobiecy przyjdzie czas w kolejnym tygodniu. Zapewniam, że będzie tam bardzo  ciekawie.

Z Piłką w Sercu (Rafał Latos)

Rafał Latos
Rafał Latos
Artykuły: 5