
Górnik Zabrze z najczarniejszych snów. Cracovia spokojniejsza o ligowy byt
Nie tak kibice Górnika wyobrażali sobie wizytę swoich pupili pod Wawelem. W mieście Królów Polskich były wszystkie warunki ku temu, żeby zagrać dobry mecz. Ładna pogoda, dużo ludzi – nic tylko grać. Problem w tym, że Górnik wczoraj nie grał w piłkę i nawet nie próbował. Cracovia lała zabrzan i patrzyła czy równo puchnie. Taki występ nie przystoi 14-krotnym Mistrzom Polski.
W naszej lidze trudno jest przed meczem wskazać faworyta. Rozgrywki te są specyficzne i wszystko w nich się może zdarzyć. Jednak kiedy gra drużyna walcząca o puchary z ta broniącą się przed spadkiem – faworyt powinien być jeden. Ano właśnie powinien…
Wynik 5-0 dla Cracovii mówi wszystko. Górnik wczoraj do Krakowa nie dojechał, a nawet jeśli piłkarze obecni byli ciałem to chyba nie zabrali ze sobą nóg, a przynajmniej te nie chciały wczoraj pracować jak należy. Tak słabego występu podopiecznych Jana Urbana nie widziałem nigdy. Oczywiście jeszcze wiele razy Górnik zejdzie z murawy pokonany, to jest piłka, a porażka jest jej codziennością. W takim stylu schodzić jednak 14-krotnym Mistrzom Polski nie przystoi. To był piłkarski kabaret – po prostu.

Oczywiście ktoś powie, że umniejszam zwycięzcom. Nic z tych rzeczy. Cracovia robiła wczoraj z zabrzanami co chciała. Była waleczna, szybka, zdeterminowana i parła do przodu co rusz. Nie ulega to żadnej wątpliwości. Makuch napierał jak szalony od pierwszej minuty i patrząc na jego poczynania z wczoraj trudno uwierzyć, że w lidze trafił ostatni raz w lutym (przyp. red. w meczu z Radomiakiem). Ale Cracovia w starciu z Górnikiem to nie tylko Makuch. Dobrze grali wszyscy z Rakoczym i Knapem na czele. Nawet Kamil Glik, który potykał się o własne nogi na początku spotkania – zaskoczył pozytywnie.

W Górniku szwankowało wszystko. Pomysł z wysuniętym napastnikiem – Kapralikiem, nie wypalił. Nawet Mistrz Świata – Lukas Podolski dał się ograć jak trampkarz przy piątym trafieniu Pasów. Leżącego się jednak nie kopie, a więc i my tego robić nie będziemy. Zwłaszcza, że mamy ogromny szacunek do zabrzańskiej drużyny, której wczoraj nie zobaczyliśmy. To był Górnik z najczarniejszych snów i problem tylko taki, że człowiek się dzisiaj obudził i wcale to nie był sen.
Cracovia widmo spadku z ligi oddaliła. Drużyna gra dobrze z ekipami, które są wyżej notowane (Jagiellonia, Lech, Górnik), ze słabeuszami męczy bułę. Tyle chyba wystarczy, żeby kolejny sezon spędzić w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wczoraj Pasy zrobiły duży kro(cze)k do utrzymania i bez wątpienia chwała im za to w jakim stylu tego dokonali.
Z Piłką w Sercu (ST)
***
Cracovia – Górnik Zabrze 5:0 (2:0)
Bramki: Makuch 4, Janicki 43 samob., Kakabadze 53, Glik 68, Atanasov 84.
Cracovia: Hrosso – Ghita, Glik, Skovgaard – Kakabadze, Knap (70 Atanasov), Sokołowski (85 Maigaard), Olafsson (85 Jaroszyński) – Rakoczy, Makuch (77 Rózga) – Kallman (85 Bochnak).
Górnik: Bielica – Sekulić (76 Olkowski), Szcześniak, Janicki, Janża (46 Kozuki) – Lukoszek, Pacheco (76 Nascimento), Czyż (25 Podolski), Rasak, Ennali – Kapralik (46 Musiolik).
Sędziowali: Łukasz Kuźma (Białystok) oraz Paweł Sokolnicki (Płock), Piotr Podbielski (Białystok).
Żółte kartki: Rakoczy, Rózga, Atanasov – Lukoszek, Ennali.
Czerwona kartka: Ennali (80, druga żółta).
Widzów: 12 347.





