Wojciech Tomasiewicz: Będziemy szukać Gullita w Bukownie! (WYWIAD)

Końcem czerwca, ścieżki Bolesława Bukowno i Wojciecha Tomasiewicza rozeszły się jak widać po to, żeby w połowie grudnia znów się skrzyżować. Nie mówiono wtedy żegnaj, a do widzenia. Nikt jednak nie przypuszczał, że ten powrót nastąpi tak szybko. Dwa razy do tej samej rzeki podobno się nie wchodzi, ale w Bukownie rzeka obecnie nie płynie. To dla przyrody oczywiście nie jest dobra informacja, ale być może dla klubu piłkarskiego z ulicy Spacerowej to dobry zwiastun. Tomasiewicz chce, żeby jego Bukowno grało jak Arsenal trenera Artety. Z blondynkami dogaduje się bez problemu, ale jednak słabość ma do brunetek. Specjalnie dla Was nowy/stary trener Bolesława Bukowno!

Wojciech Tomasiewicz: Raczej tak! Raz nawet udało mi się dostać na Olimpiadę przedmiotową (śmiech).

fot. Monika Grzyb

WT: O ile dobrze pamiętam to nad Sztołą.

WT: Znam dobrze to przysłowie, ale skoro poruszyłeś temat rzeki, to jest to dla mnie teraz z perspektywy czasu trochę temat…rzeka. Mowa oczywiście o tym jednym sezonie w Bukownie. Wiedziałem wtedy, że postawiono przede mną trudne zadanie, bo tym było odbudowanie drużyny w nieco ponad 5 tygodni. Udało się zebrać grupę piłkarzy, którzy podjęli się próby i obiektywnie rundę jesienną mieliśmy bardzo słabą. Po dobrze przepracowanej zimie i dużo lepszej rundzie wiosennej, w której uzbieraliśmy 21 punktów wydawało się, że osiągnęliśmy cel. I tak było! Tak jak wspomniałeś, wydarzenia i zawirowania w wyższych ligach spowodowały to samo w niższych. Niestety nie było to już zależne od nas. Nie ukrywam, że pozostawiło to u mnie bardzo duży niedosyt, a każdy kto wspierał i interesował się drużyną wiedział, że gdybyśmy nie stracili punktów w Pilicy czy Zielonkach w ostatnich minutach obu meczów, pewnie nie było by tych zawirowań. Odnosząc się jeszcze raz do twojego pytania, bardziej traktuje to jak niedokończone zadanie, niż wchodzenie do tej samej rzeki drugi raz, tym bardziej, że póki co nie płynie…

fot. ST

WT: Pewnie, że tak! Jako dzieciak, wielokrotnie. Nie miałem daleko, bo wychowałem się na Pieczyskach, dzielnicy Jaworzna, która graniczy z Bukownem. Jeździłem na rowerze na lody do Karolczyka i tam w okolicy często schodziłem na „plaże”.

fot. ST

WT: Masz racje. Czasy się zmieniły, na ulicy już nikt nie gra. Charakteru nie ukształtujesz w warunkach szpitalnych jakie mają niejednokrotnie teraz młodzi ludzie, a charakter do piłki trzeba mieć. Dziś wszyscy widzą jakie wymagania stawia piłka nawet na amatorskim poziomie. Jeśli nie jesteś regularny, nie pracujesz, nie jesteś zaangażowany to wiele nie osiągniesz, a młodzież chce mieć wszystko na już. Tak jak w telefonie, chcesz nowe buty? Klikasz. Chcesz sobie kupić nowy gadżet? Klikasz. W piłce nożnej potrzeba czasu i wiary w proces. W Bukownie ten proces w pewnym momencie został przerwany, mam tutaj na myśli szkolenie młodzieży. Jest spora wyrwa, którą obecny Zarząd wraz z trenerami Akademii na szczęście zauważył i „zasypuje”. Najstarsi chłopcy z Akademii MGHKSu mają jeszcze kilka lat trenowania przed sobą w grupach młodzieżowych i sporo do przyswojenia, ale jest „światełko w tunelu”. Pytanie ilu z nich poświęci się i dotrwa do trenowania w seniorach? To dziś największa bolączka. Nie znam na tyle najnowszej historii MGHKS i tego dlaczego tak to wygląda. To według mnie jest największy problem, że nie ma ciągłości w szkoleniu i trzeba szukać zawodników poza Bukownem. Oczywiście są zawodnicy, którzy są wychowankami Bolesława i stanowią o sile tego zespołu, ale pewnie każdemu kibicowi marzy się, aby za kilka lat widział głównie zawodników stąd i okolic. Jest to dla mnie o tyle dziwne, że klimat wokół tego miejsca i zaangażowanie ludzi związanych z klubem jest tak duże, że już samo to ile dobrego dzieje się wokół tego klubu – powinno zmienić nastawienie i opinię, że w Bukownie grają tylko ludzie z innych miast.

fot. Monika Grzyb

W Bukownie jest potencjał i ludzi z charakterem tu również nie brakuje!

Wojciech Tomasiewicz – trener MGHKS Bolesław Bukowno

WT: Jest Piotrek Wąs i Hubert Niklas z młodzieży. Wiem, że kilku chłopców gra w innych klubach, ale pochodzą z Bukowna i tutaj zaczynali swoją przygodę z piłką. Czy osiągną poziom Tomka? Czy będą tak waleczni jak Piotrek Domański albo nieustępliwi jak popularny „Fluki” czy Kuba Oleś? Zależy już tylko od nich i ich zdrowia. Na kolejnych, jak wspomniałem, musimy poczekać lub liczyć, że wrócą do Bukowna. Warto jednak wspomnieć o tym, że teraz jak tylko gdzieś pojawia się utalentowany zawodnik, to jest kuszony przez większe kluby czy akademie i bardzo trudno jest wychować zawodnika od skrzata do seniora w jednym klubie. Oczywiście jeśli to ma się skończyć debiutem w Ekstraklasie, to nie można robić przeszkód, ale z drugiej strony fajnie wygląda to jak zawodnik po kliku latach, lepszych czy gorszych, wraca w rodzinne strony.

fot. WT/zbiory własne

WT: Bardziej brunetki, moja żona ma ciemne włosy (śmiech).

WT: To już pytanie do Pani Prezes (śmiech). Wracam ze względu na wizję jaką razem z Bartkiem Kusiem przedstawili oraz sposób budowy klubu. Wszystko starają się budować stabilnie i od podstaw, zaczynając od rozrastającej się akademii a kończąc na pierwszym zespole.

fot. Monika Grzyb

WT: Jestem trenerem, który mocno stawia na współpracę z zawodnikami. Zawsze staram się wpoić moim zawodnikom, że w ostatecznym rozrachunku to oni decydują o wszystkim na boisku. Ja z boku, w trakcie meczu już za wiele nie mogę, poza zamianami, zarządzaniem emocjami ławki czy podpowiedziami, które i tak często nie są słyszalne. Jestem osobą, która stara się jak najlepiej przekazać wszystko na treningach i jasno okazać swoją wizję i styl w jakim chciałbym, aby grał mój zespół. Najważniejsze to dobrze przepracować mikrocykl, a później przenieść to na mecz. Uwielbiam ligę angielską. Moim ulubionym klubem od lat jest Arsenal i czasy Wengera i teraz Artety odzwierciedlają futbol jaki mi pasuje. Czerpię inspiracje od wspomnianych trenerów, ale lubię patrzeć również na innych, takich jak Klopp, Guardiola, Simeone, De Zerbi czy w naszej ekstraklasie Marek Papszun i na to jak zarządzają swoimi zespołami. Kilka razy słyszałem, że jestem typem jak Ancelotti, bez emocji, ale to nie tak. Emocje zawsze mi towarzyszą, jednak zdaję sobie sprawę, że czasem mogą one przynieść dużo złego, z drugiej strony spokój i opanowanie, w momentach kiedy nie idzie, pozwalają chłodnym okiem na wszystko spojrzeć i pomóc konkretnymi podpowiedziami zespołowi.

fot. Monika Grzyb

WT: Myślę, że stałe fragmenty już są mocną stroną Bukowna, patrząc na tę rundę. Na pewno będę chciał przekonać drużynę do ofensywnej i odważnej gry. Uważam też, że moją rolą będzie uwypuklenie mocnych stron zespołu. Ja mogę mieć swoją wizję, ale zawsze to musi być kompromis z zawodnikami, bo na końcu jesteśmy rozliczani z punktów. Pierwsze mikrocykle na pewno poświęcimy zarówno ofensywie jak i defensywie, ale jak to bywa na początku okresu przygotowawczego będzie praca nad motoryką.

WT: Tomek jest postacią, która dla tego klubu zrobiła wiele dobrego na boisku i pewnie jeszcze więcej zrobi jako trener. Powiem szczerze, że byłem tylko na jednym meczu pucharowym. Więcej spotkań nie widziałem. Zerkałem tylko od czasu do czasu na wyniki, ale nie śledziłem jakoś tego bardzo uważnie. Widziałem, że wyniki ostatnich spotkań nie były zadowalające. Myślę, że teraz w przerwie między rundami jest odpowiedni czas na analizę tego, co nie zafunkcjonowało i do czego trzeba będzie się przyłożyć bardziej na treningach.

WT: Tak jak wspomniałeś początek rundy był udany, a później wyniki odbiegały od oczekiwań i coś się zacięło. Kilka porażek z rzędu pozwala wysnuć wniosek, że na pewno będzie trzeba poprawić grę w obronie. Na organizacji tej formacji będziemy chcieli się skupić na pierwszych treningach. Trzy czwarte zespołu to zawodnicy, których znam i myślę, że nie będzie problemu z przypomnieniem zasad na jakich funkcjonowało to rok temu, a w sparingach będzie okazja szlifować to co wypracujemy.

WT: Jeśli chodzi o poziom sportowy to według mnie jest on nieco wyższy tutaj. W powiecie chrzanowskim, (mówimy oczywiście o podziale geograficznym), wiodące są Trzebinia i Fablok i Nadwiślanin Gromiec, reszta gra na poziomie A-klasy. W powiecie olkuskim jednak stawka jest dużo bardziej wyrównana, a większość drużyn walczy w okręgówce. Awans do V ligi wywalczył Przebój. Co do sposobu prowadzenia gry to jest on podobny w obu powiatach.

Bardzo dobry warsztat trenerski, który u nas zaczął owocować w rundzie wiosennej 23/24. Prywatnie to osoba, której trudno nie lubić. Oaza spokoju. Jestem jego przeciwieństwem.

Bartosz Kuś – Wiceprezes MGHKS Bolesław Bukowno

WT: AC Milan z Van Bastenem, Rijkardem i Gulitem.

WT: Mam dylemat więc wybiorę dwóch. Pierwszy to na pewno Gulit, bo to był mega kreatywny zawodnik i wyróżniał się nie tylko fryzurą, ale wizją gry, umiejętnościami, a także motoryką. Dziś powiedzielibyśmy o nim „box to box”. Drugi to młody Paolo Maldini ze względu na pracowitość, serce do walki, charyzmę i najlepszą lewą nogę na tej pozycji.

WT: Na razie chyba takiego nie ma (śmiech). Jest kilku pomocników, którzy mają inną charakterystykę albo grają bliżej linii obrony albo typowo rozgrywają. Jest też kilku chłopaków, którym pasuje gra za plecami napastnika i tam czują się najlepiej. Będziemy szukać Gullita z Bukowna (śmiech).

WT: Dziękuję bardzo ze swojej strony, a także drużyny. Patrząc w tabelę zawsze staram się patrzeć w górę. Do podium brakuje tylko i aż 5 oczek. Fajnie byłoby się „zakręcić” w tych okolicach, ale jak będzie zobaczymy na koniec czerwca. Życzyłbym kibicom, zawodnikom i sobie, aby była radość z utrzymania względnie szybko, a później walka o jak najwyższe miejsce. Przy okazji życzę wszystkim kibicom wesołych Świąt Bożego Narodzenia i wszystkiego dobrego w nadchodzącym Nowym Roku 2025. Zdrowia i pomyślności oraz radości z gry swojego ukochanego klubu!

Rozmawiał: Sławomir Tomczyk

***