Wróciła Ekstraklasa

Na pewno lepiej grają w piłkę we Włoszech, Hiszpanii, Anglii, Niemczech, Holandii, Argentynie, Brazylii, Portugalii i w wielu innych miejscach na świecie. Nigdzie jednak nie jest tak wesoło jak u nas w kraju. Wczoraj po zimowej przerwie wróciła Ekstraklasa. Nasza Ekstraklasa.
Na dzień dobry, a raczej dobry piątkowy wieczór starcie katowickiego GKS-u z mielecką Stalą. Mecz nie należał do tych z kategorii wybitnych, ale okropnej nędzy też nie było. Dużo walki, niedokładnych zagrań i wiele prób konstruowania akcji od tyłu, które czasem kończyły się tym, że gościom udało się nawet przedostać w okolice pola karnego gospodarzy. Choć statystyki okrutnie obnażają Stal to wcale nie wyglądało to tak paskudnie. Jeden celny strzał rzeczywiście nie jest dobrym świadectwem, ale sytuacji korzystnych do zdobycia gola im nie brakowało.
Jedną z nich spaskudził Getinger, a „rogal” Hannoli otarł słupek bramki strzeżonej przez Kudłę.
GKS zaprezentował się poprawnie, zwłaszcza zwrócić uwagę trzeba na Repkę, Nowaka i Galana. W obronie też nie było żadnej gafy stąd na zero z tyłu. Remis w tym meczu zabiło prostopadłe podanie Nowaka do Wasilewskiego i gol tego drugiego. Tyle i aż tyle wystarczyło katowiczanom do szczęścia. Ważne punkty, które dają mocny oddech w walce o ligowy byt.

W drugim meczu obejrzeliśmy inny świat. Dużo ludzi na trybunach, fajna atmosfera i znacznie lepsze tempo gry. Lech – Widzew nie zawiódł. Gospodarze wygrali pewnie, a świetną partię w niebieskich trykotach rozegrali Afonso Sousy i Mikael Ishak. Dublet jednego i drugiego zapewnił „Kolejorzowi” efektowne zwycięstwo w stosunku 4-1.

Ciekawa sytuacja miała miejsce w 58.minucie meczu. Sędzia Arys wykonał rzut sędziowski w polu karnym gości. Opuścił piłkę Gikiewiczowi, a ten – zobaczcie sami.
Bramka, którą zdobył Kozubal nie została uznana. I była to prawidłowa decyzja sędziego.

Niestety sędziowie dość pokrętnie tłumaczyli się z prawidłowej decyzji, którą wystarczyło wyjaśnić tym, że Kozubal nie zachował wymaganej odległości w momencie wykonywania rzutu sędziowskiego. Tyle.
Kolejorz rozegrał świetną partię. W gazie jest Sousa, który czarował aż miło. Dobre zawody zaliczyli także Kozubal i Carstensen. Widzew niestety nie dał rady załatać luki po Imadzie Rondiciu, który spakował torby i myślami jest już w Kolonii. Jego rodak Hamulić, który pojawił się po przerwie wyglądał jak człowiek, który o kopaniu piłki nie ma większego pojęcia.
Widzew to jednak duża firma, która nie z takimi problemami w swojej historii już sobie radziła. Lech piłkarską wiosnę rozpoczął w dobrym stylu i umocnił się na królewskim tronie.