
125 powodów, dla których coraz bardziej nienawidzę piłki. Słowik Olkusz w Małopolskiej Lidze Młodzików 2014
Słowik Olkusz. Małopolska Liga Młodzików 2014. Siedem meczów, dwa gole strzelone, sto dwadzieścia pięć straconych. Dla wielu to tylko liczby. Dla nich – 125 powodów, dla których coraz bardziej nienawidzą piłki.
Sromotne lanie, za sromotnym laniem. To nie są porażki, to upokorzenia, które kolejka w kolejkę – dzielnie znoszą. Jeszcze znoszą. Coraz bardziej tracą chęci, wiarę w ten sport, w ukochaną piłkę. A raczej w to, co dorośli z nią zrobili. Bo to nie dzieci zawiodły. To my – rodzice, trenerzy, działacze – zawiedliśmy ich.
Wszyscy jak jeden mąż wmawiamy sobie, że „ważne, żeby grali”, że „porażki uczą”, że „kiedyś się odkują”. Tyle że te dzieci nie uczą się grać w piłkę. Uczą się przegrywać z poczuciem bezradności, uczą się, że nikt nie dba o to, by miały radość. A piłka, która miała dawać uśmiech, staje się źródłem wstydu i frustracji. To nie jest sport. To cyrk, w którym dzieci grają role absolutnie nieśmieszne! I nie pomoże tu żaden medal fair play, ani nawet 100 medali okraszonych prawdziwym złotem. Dopóki nie zrozumiemy, że dziecięca piłka ma być dla dzieci – nie dla ambicji dorosłych – dopóty będziemy patrzeć na takie wyniki i udawać, że nic się nie stało.

Komisyjna fikcja
W Podokręgu Olkusz działa Komisja Szkoleniowa. 13 ludzi, potężna grupa fachowców – ciało, które w teorii ma wspierać rozwój piłki dziecięcej i młodzieżowej. Zasiadają w niej osoby znane w lokalnym środowisku.

Jest wśród nich też prezes Słowika Olkusz. To wszystko brzmi niesamowicie profesjonalnie. Ale gdy drużyna z tego samego podokręgu przegrywa siedem kolejnych meczów w lidze młodzików, a bilans bramkowy bije w oczy wszystkich (2:125!!!), nikt nie zadaje prostego pytania:
Czy to w ogóle ma sens?

Czy ktoś z Komisji pochylił się nad losem tych dzieci? Czy ktoś zapytał, jak wygląda szkolenie, jakie emocje przeżywają chłopcy, co czują po kolejnych porażkach? Nie. Pewnie nie, bo po co? Milczenie trwa. A przecież ta Komisja istnieje właśnie po to, by reagować na takie sytuacje – by wspierać kluby, pomagać trenerom, chronić dzieci przed wypaczeniem idei sportu. Co w opisywanym przypadku przekorczyło wszystkie dopuszczalne granice.
Jeszcze bardziej boli to, że w komisji zabrakło ludzi, którzy od lat z pasją pracują z dziećmi. Trenerów z doświadczeniem, wiedzą i sercem do piłki. Nie dlatego, że ich brakuje – po prostu nie są blisko obecnej władzy podokręgu. Ich zdanie się nie liczy. I tak zamiast środowiska współpracy mamy środowisko zależności. Zamiast rozmowy o szkoleniu – rozmowę o tym, kto z kim trzyma. Zamiast strategii rozwoju – fikcję, która ładnie opakowana na fb imituje, że przecież coś robimy. Są turnieje, medale, wspólne zdjęcia. A dzieci? Dzieci w tym wszystkim są tylko statystami. Ich łzy, zniechęcenie i utracona radość z piłki – to nie jest ważne.
O tym, że takie granie nie ma sensu, specjalnie dla Naszego Portalu mówi wprost Ireneusz Mamrot, były trener m.in. Jagiellonii Białystok, a obecny trener mieleckiej Stali:
„Uważam, że odpowiedź sama się nasuwa. Tutaj nie ma żadnych korzyści z takiego grania. Piłka nożna to pasja, zabawa i duża przyjemność dla dzieci. Czy w takich warunkach to występuje?”
Ireneusz Mamrot – trener Stali Mielec
Trener Mamrot pyta retorycznie. I trudno mu nie przyznać racji.
Z kolei Bartłomiej Zaręba, mentor i doradca, twórca „Okiem Agenta”, widzi sprawę jeszcze szerzej:
Każdy piłkarz powinien grać na wynik, niezależnie od wieku. Porażki uczą, zwycięstwa są sprawdzianem pokory. Jeśli przegrywamy, to wyciągamy wnioski i staramy się poprzez popełnione błędy wygrać kolejny mecz. Gra na wynik nie jest równoznaczna z tabelami – grajmy na wynik, a w kategoriach do U10 nie stosujmy tabel. Mój 7 letni syn jak wygrywa lub przegrywa to analizuje wynik i grę, zależy mu na wyniku i dąży do zwycięstwa. Więc kiedy odbierzemy dzieciom cel jakim jest wynik to możemy równie dobrze wręczyć im tablet do ręki. Do 10 lat piłka to winna być zabawa, więc i owszem – grajmy o wynik w meczu, ale nie na punkty. To dwie różne sprawy.
Bartłomiej Zaręba – Okiem Agenta
W wieku 11 lat dziecko decyduje – chcę być zawodowcem lub nie – jeśli chcę to muszę się rozwijać. Jeśli nie chcę to piłkę traktuję jako dobrą zabawę.
I dodaje bardzo ważne zdanie:
Jaka dobra zabawa jest, kiedy non stop wysoko przegrywam? Jaki rozwój realizuję, jeśli notorycznie przegrywam?
Bartłomiej Zaręba – Okiem Agenta
Trudno o bardziej trafne podsumowanie tego, co dzieje się dziś w niektórych ligach dziecięcych.
Podobnie mówi Przemysław Piekielny, trener Śląska Wrocław Kobiet, wcześniej szkoleniowiec grup młodzieżowych tego klubu i trener reprezentacji Polski Kobiet do lat 19-tu.
O czym tu mówić? To oczywistość. Takie granie nie ma żadnego sensu dla nikogo. Jednych zniechęca, a ci, co wygrywają, nie mają z tego żadnego pożytku szkoleniowego.
Przemysław Piekielny – trener WKS Śląsk Wrocław
„Wynik nie jest miarą rozwoju” – powtarzają najlepsi trenerzy, od akademii ekstraklasowych po szkoleniowców Grassroots. Dzieci potrzebują równych szans, emocji, które budują, a nie upokarzają. Każda porażka powinna mieć sens wychowawczy – nie być tylko kolejnym gwoździem do trumny dziecięcej pasji.
Kiedy dzieci co weekend przegrywają 0:20, nie uczą się gry w piłkę. Uczą się rezygnować. To brutalna prawda – jeśli dziecko przez cały sezon przegrywa 0:20, 0:18, 0:25, to nie rozwija się ani technicznie, ani mentalnie. Uczy się tylko wstydu i rezygnacji. A jeśli z kolei inne dziecko co tydzień wygrywa w takim stosunku, to także nie uczy się niczego – bo nikt nie zmusza go do wysiłku, myślenia, ani rozwiązywania trudnych sytuacji boiskowych. Rozwój w piłce – jak w życiu – wymaga równowagi.
Czy to ma sens?
Takie pytanie zadałem również trenerowi tej grupy dzieciaków w Słowiku Olkusz – Marcinowi Różyckiemu. Pan trener stwierdził lakonicznie, że takie granie ma swoje plusy i minusy. Przyznał również, że sam był zaskoczony w jakiej lidze przyszło mu grać. Obiecał, że swoje stanowisko w tej sprawie prześle na adres mailowy redakcji. Czekaliśmy dość długo. Ostatecznie nic nie przysłał.
Należy nadmienić, że przykład Słowika Olkusz nie jest oczywiście odosobniony. Nie trzeba wcale szukać daleko — tuż obok, w sąsiedniej miejscowości, znanej z Pustyni Błędowskiej, w I lidze okręgowej juniorów Małopolskiego ZPN gra sobie Przemsza Klucze. Miejscowość ta jest silnie obsadzona swoimi ludźmi we władzach Związku i w różnych komisjach. I co z tego? Nic — bo tutaj również nikt nie zastanowił się, że coś jest nie tak.

Do tego należy dodać, że klub wyrzucił 1500 zł na poczet kar, które musiał zapłacić za to, że trener zajmujący się dziećmi nie posiadał wymaganej licencji. Błąd skorygowano dość późno — od ostatniego meczu w protokole próżno już szukać nazwiska Marcina Łaksy, którego zastąpił Łukasz Jurczyk. Oczywiście te pieniądze można było przeznaczyć w znacznie bardziej rozsądny sposób, z korzyścią dla dzieciaków. Ciekawostką jest fakt, że trener Marcin Łaksa to syn Zbigniewa, który od lat zasiada w Komisji Gier PPN Olkusz — a więc człowiek, który wszystkie regulaminy i przepisy powinien znać na wylot. Powinien… .
W tym przypadku tabela jest trochę bardziej litościwa, ale nadal nie widzimy żadnego sensu w takim graniu.

Komisja Szkoleniowa PPN Olkusz także nad tym problemem się nie pochyliła. Widocznie zajęta była organizacją nowej ligi, którą udało się ostatecznie wcielić w życie. Zobaczcie zresztą sami.

Brak komentarza do tego „tworu” niech będzie najlepszym komentarzem.
Ta piłka nie jest dla nas. Nie dla trenerów, nie dla działaczy, nie dla tych, którzy lubią zdjęcia z pucharami i medalami. Ta piłka jest dla nich – dla dzieci. Dla chłopców i dziewczynek, którzy przyszli na boisko z marzeniami, z błyskiem w oku, z czystą radością.
Jeśli pozwolimy, by ta radość zgasła przez brak rozsądku i empatii dorosłych, przegramy wszyscy. Nie mecz. Nie sezon. Przegramy przyszłość piłki nożnej. I żeby było jasne — nie chodzi tu tylko o Słowika Olkusz czy Przemszę Klucze, lecz o zasady, o ludzi i o sposób, w jaki myślimy o sporcie dzieci. A w tym przypadku, niestety, nie myślimy wcale
Z Piłką w Sercu (ST)
***
Czekaliśmy również na wynik meczu Hutnik II Kraków – Słowik Olkusz, aby móc uzupełnić tabelę. Spotkanie miało odbyć się w miniony weekend, jednak wynik nie pojawił się w żadnym systemie. Wszystko wskazuje więc na to, że drużyna Słowika nie dotarła na mecz. Trudno się temu dziwić.





Dodaj swój pierwszy komentarz do tego posta