Czy chciałbyś zdobyć tego mistrza w tym roku? Nie, dziękuję

Rywalizacja w ekstraklasie wkracza w decydującą fazę. Czy to znaczy, że jesteśmy bliżej rozstrzygnięć? A skąd, wręcz przeciwnie. Wiemy tyle co nic. No może tylko to, że pole rzepaku jest piękne. Artykuł powstał właśnie w takiej aurze za oknem.

Czarny piątek dla Zabrzan

Już piątek zaczął się ciekawie. Swoje mecze rozgrywał cały czas myślący o „majstrze” Lech oraz rycerze wiosny – Górnik. Oba zespole były zgodne, im wygrywać tego dnia nie kazano. Zabrzanie ponieśli klęskę pod Wawelem, i nie ma co do tej porażki dodawać jakiejś ideologia czy historii. Tego dnia Cracovia była dużo lepsza i nie było czego zbierać po ślązakach.

Hamulcowy Rumak

Trochę inaczej ma się sprawa poznańskiej lokomotywy. W tym przypadku problem jest nieco głębszy. Zaczyna się od pana motorniczego – trenera Mariusza Rumaka, który został mianowany na to szczytne stanowisko z jakiegoś powodu. Powód ten jest znany tylko i wyłącznie w gabinetach właścicielskich klubu z Poznania. Poza nimi, nikt tego nie rozumie. Nie ma się za bardzo do rozwodzić nad trenerem, bo on sam na tę posadę się nie zatrudnił. On tylko wykonuje pracę, która go przerasta. Ot, cała historia. Dodatkowo, obrał postawę zadufanego w sobie samca alfa, przeciwko któremu jest cały świat. Pokazują to konferencje prasowe, w czasie których „syczy” i poucza pytających dziennikarzy. Wszyscy są przeciwko biednemu trenerowi Rumakowi. Druga kwestia to piłkarze, którzy są nazywani przez swoich fanów „sytymi kotami”.

Jak widać, nastroje w stolicy Wielkopolski nie są zbyt dobre, bo takie być nie mogą. Mimo że te szanse na mistrzostwo cały czas są, to w praktyce ich tak naprawdę nie ma. Porażka ze spadkowiczem z Chorzowa tylko to potwierdza.

Twierdza Mielec

Przechodzimy prężnym krokiem do soboty – dokładniej do podkarpackiego Mielca przyjechała Jaga, która mogla przybliżyć się do mistrzostwa. Sobota, ciepły, bezchmurny wieczór, trzeba tylko odhaczyć 90 minut z zespołem, która o nic nie gra i wrócić w dobrych nastrojach na Podlasie. Co wtedy się dzieje? Chyba jakaś blokada w głowach piłkarzy z Białegostoku. Mimo że zaczyna się dobrze, bo pierwszego gola strzela jeden z najlepszych piłkarzy tego sezonu – Nene. Kolejne trzy trafienia są autorstwa Stalówki – Ilia Szkurin, Mateusz Matras i Łukasza Gerenstein. I nagle robi się 3-1 dla gospodarzy. Gol ma otarcie łez Afimico Pululu i Jaga zabiera do domu okrągłe 0 punktów. To by było na tyle z dobrych humorów w autokarze.

Mistrz tylko z nazwy

Tego dnia swój mecz rozgrywa również obecny Mistrz Polski – Raków Częstochowa. Popularne Medaliki są w gościach na Dolnym Śląsku u Zagłębia Lubin. Jeden zespół gra o coś, drugi aby dograć ten sezon bez kontuzji. Który wygrywa? Oczywiście, ten grający o „złote kalesony”. Gole Kacpra Chodyny Jaime Munoza i gospodarze inkasują trzy oczka. Raków w ostatnich siedmiu meczach odniósł jedno zwycięstwo. O co to tutaj chodzi? Trener Szwagra powinien mieć już od jakiegoś czasu spakowane walizki, bo jest jedynym z największych przegranych tego sezonu – to nie podlega dyskusji.

A może by tak w końcu coś wygrać

Potknięcia drużyn z czołówki wykorzystał Śląsk Wrocław, który po mękach pańskich pokonał outsidera z Łodzi. Jakimś cudem podopieczni Jacka Magiery wygrali i nagle są dwa punkty od szczytu tabeli. Było to pierwsze wyjazdowe, a trzecie w tym roku zwycięstwo WKS-u. Jest to bardzo wymowne. Grając tak źle w piłkę od blisko trzech miesięcy, a być cały czas w grze o Mistrzostwo Polski – możliwe tylko w ekstraklasie. Gole dla wrocławian zdobyli Yegor Matsenko i Piotr Samiec-Talar. Dla ŁKS-u trafił Dani Ramirez.

Do końca sezonu zostały trzy kolejki. Ktoś będzie musiał to mistrzostwo zdobyć. Patrząc na to co obecnie się dzieje, będzie to najsłabszy mistrz od lat. Ale ktoś, jak na złość, musi tego dokonać i zagrać za karę w tych przeklętych pucharach latem.

Z Piłką w Sercu (Kowal)