Przedzik Przeździk, dance Diadia, dzień dobry przy rożnym, pyszna kawa i sabotaż Marianka. Pogoń Miechów bije Bolesław Bukowno

To miał być ostatni mecz tej jesieni w Miechowie, ale za cztery dni na Konopnicką z wizytą wpadnie jeszcze Promień Przeginia, aby wyrównać zaległości. W szary i chłodny niedzielny dzionek do Miechowa na piłkarski spektakl wpadł Bolesław z Bukowna. Licznie zgromadzeni tego dnia na stadionie kibice – zobaczyli 6 goli. Cztery z nich były dziełem gospodarzy, a w zasadzie gospodarza – Dzika. Przepraszam, Arkadiusza Przeździka, którego bramkarz Bukowna będzie teraz widywał często w nocnych koszmarach.
24 kwietnia 2013 roku – Robert Lewandowski cztery razy zapakował piłkę do sieci Realu Madryt. To jeden z pierwszych przykładów popularnego czteropaka, który bez większego namysłu wpada mi do głowy. Kiedy mocniej potrząsnę szarymi komórkami, gdzieś z tyłu czaszki jest jeszcze Dawid Jarka. To właśnie ten chłopak w sezonie 2007/08 zapakował cztery gole do świątyni sosnowieckiego Zagłębia, a jego Górnik Zabrze pokonał „Goroli” 4:2. Tli się jeszcze Roman Gergel z sezonu 2015/16 też w barwach zabrskiego Górnika i jego cztery trafienia w meczu z Piastem Gliwice. Dalej myśleć mi się już nie chce, ale zapewne kilka rodzynków jeszcze bym znalazł.

Strzelić cztery gole w jednym meczu to sztuka. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Dzień konia jest wtedy, gdy wszystko się układa po myśli strzelca, a żeby tak było trzeba umieć się odnaleźć i przede wszystkim znaleźć w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie i na dodatek tego nie zepsuć.

Arkadiusz Przeździk w meczu z Bolesławem Bukowno pokazał jak to należy robić. Nie dość, że był tam gdzie trzeba to jeszcze sam brał „gałę” i gnał co sił na bramkę rywala. W jego przypadku można mówić o dniu dzika, bo tak jak w przypadku dnia konia – wychodziło mu wszystko.

Trawa na stadionie w Miechowie tego dnia nie była ani za wysoka, ani za niska. Nie można było się w niej ukryć i być niewidocznym, stąd obie ekipy rozpoczęły mecz dość agresywnie. Goście z Bukowna próbowali ataku pozycyjnego, a miechowianie cofnięci na swojej połowie przeszkadzali im w tym z całych sił i co rusz parli do przodu z kontrami.
Mecz jak na poziom rozgrywkowy, w którym obie ekipy się znajdują – był rozgrywany na dużej intensywności. Widać było, że jedni i drudzy bardzo chcą wygrać.
Zanim Przeździk dał swój koncert, koncertowo w bramce Pogoni spisał się Kacper Szyniec, który wyborny strzał Mariusza Chojowskiego – cudem przeniósł nad poprzeczką. Była 15.minuta meczu i nic nie zwiastowało, że za chwilę bukowianie dostawać będą srogie lanie, bo mecz przynajmniej do tego momentu był dość wyrównany.
Arkadiusz Przeździk do solidnej roboty zabrał się od 21.minuty. Wtedy po raz pierwszy pokonał Rafała Tomaka, który ze spuszczoną głową udał się na spacer do swojej świątyni po futbolówkę.
Ten gol poniósł miechowian do gry rodem z ekranów telewizora. Gospodarze już nie patyczkowali się w tańcu i nie uważali na kroki, ani na to czy nadepną partnera. Parli do przodu grając praktycznie wszystko z pierwszej piłki. Bukowianom kieca wirowała, a kilku jej piłkarzy zupełnie gratis przewiozło się na karuzeli, z której przynajmniej do przerwy ani myślał ich wysadzać Arkadiusz Przeździk. W 31. minucie niczym spłoszony strzelbą myśliwego – dzik, pognał na bramkę Tomaka i zrobiło się 2:0. Nic i nikt nie był go w stanie zatrzymać, a karuzela kręciła się dalej.
Dzień dobry przy rogu
Tomak po raz trzeci na spacer do swojej bramki wybrał się w 34.minucie i jasne stało się, że jest po zabawie i, że goście żadnych punktów z jaskini dzika nie wywiozą. Na pocieszenie prezes Pogoni Miechów – Dawid Byrski, zanim postawił piłkę w narożniku – szarmancko uśmiechnął się w kierunku pani prezes klubu z Bukowna, ale wypowiedziane przez niego „dzień dobry”, wcale dla Magdaleny Misztal-Piasny nie wróżyło tego dnia nic dobrego.

Dla poprawy humoru, władczyni Bolesława została poczęstowana pyszną kawą i pysznymi cukierkami, które zaserwował kierownik Pogoni – Zbigniew Piwowarski. Porażka w takiej atmosferze w jakiś sposób łagodzi ból. Przynajmniej takie można było odnieść wrażenie.

Przegrywać jednak nie zamierzali podopieczni trenera Tomasza Szczepanika, którzy po przerwie wyszli jak po swoje. Ani myśleli dłużej dostawać po łbie. Na placu zameldował się Jakub Bruzda, a w szatni pozostał Tomasz Tryba.
W 61. minucie okazało się, że było to dobre posunięcie trenera Szczepanika, bo wprowadzony na plac boju zawodnik, zmniejszył stratę do gospodarzy wykorzystując perfekcyjne podanie Domańskiego. Popularny „Bobik” dwoił się i troił w przodzie, ale od podań umiejętnie odcinał go blok defensywny miejscowych.
Sabotaż Marianka
Warto też zauważyć, że bukowianie zanim zdobyli pierwszego gola, to minutę wcześniej w totalnie bezmyślny sposób stracili zawodnika. Sabotażu dokonał Mariusz Chojowski, który na własne życzenie udał się pod prysznic.

Popularny w Bukownie – Marianek, odkopnął piłkę po gwizdku sędziego, a potem jeszcze krzyczał na arbitra. Takie zachowanie nie przystoi nawet zawodnikom z grup juniorskich, a dopiero osobie, która reprezentuje barwy klubu z tradycjami i jeszcze pełni w nim role trenerskie.
Czerwona kartka dla Chojowskiego nie zabiła jednak gości. Osłabieni bukowianie nie zwiesili głów. Trener Szczepanik sam zdjął się z murawy i powędrował na ławkę, skąd znacznie lepiej widać wszystkie niuanse. Bukowno szło po drugiego gola, a gospodarze wydawali się takim stanem rzeczy – zszokowani.
W 65. minucie Piotr Domański skierował piłkę do bramki Szyńca i goście złapali kontakt. Jasne też stało się, że takim wynikiem ten mecz się nie zakończy. Domański celebrując trafienie położył palec na ustach próbując uciszyć kibiców, ale było to niemożliwe, bo ci w rytm tańczącego sambę „Diadi” nie zamierzali być cicho.
Przegraliśmy mecz na własne życzenie. Pogoń bardziej chciała i była agresywniejsza. W drugiej połowie się obudziliśmy i strzeliliśmy dwie bramki. Ostatecznie nic to jednak nie dało.
Piotr Domański – zawodnik MGHKS Bolesław Bukowno
Bukowno odkryło się już totalnie, a Pogoń jechała z kontrami, aż miło. Mecz z pominięciem drugiej linii tak bardzo podobał się kibicom, że jeden z nich zaprezentował niesamowite umiejętności.
Dance Diadia
Znany w Miechowie chłopak o kryptonimie „Diadia” rozpoczął swój taniec pokazując zebranej publice, że kości ma z gumy. Wyginał śmiało ciało dając wiele radości zmarzniętym fanom Pogoni. W rytm jego ruchów, dołączył stukot pleksy, która robiła za bęben, a gospodarzom nie wypadało w takim wypadku poprzestać na trzech trafieniach.

To czwarte, które ostatecznie zabiło ten piękny dla oka mecz – zdobył oczywiście Arkadiusz Przeździk, który w 83. minucie dobitnie przypieczętował zwycięstwo Pogoni. Radość swą celebrował w stylu Cristiano Ronaldo, ale momentalnie dopadli do niego koledzy i bohater utonął w ich objęciach.
Dzisiaj gra układała się pod moją osobę, ale to zdecydowanie zasługa całej drużyny i trenera. Wszyscy na to zapracowaliśmy. Od początku meczu narzuciliśmy swoje tempo gry, kontrolowaliśmy mecz i stwarzaliśmy dużo sytuacji, co przełożyło się na moje trzy trafienia w pierwszej połowie. Później trochę rozluźnienia i niestety straciliśmy dwie bramki.koniec końców dołożyłem jeszcze jednego gola i wygraliśmy 4:2. Takie zwycięstwa budują mnie jak i cała drużynę. Jestem szczęśliwy że moje gole dały drużynie zwycięstwo
Arkadiusz Przeździk – zawodnik MKS Pogoń Miechów
Dzięki temu zwycięstwu, Pogoń zrównała się punktami z Bolesławem. Obie ekipy mają na swoim koncie 17 punktów. Bukowianie zagrali tej jesieni po raz ostatni. Pogoń ma jeszcze jeden zaległy mecz. 16 listopada do Miechowa przyjedzie Promień Przeginia. Jaki będzie wynik – ciężko wyrokować, ale kawa zapewne będzie pyszna. A Przeździk będzie się śnił Tomakowi po nocach – bankowo.
Z Piłką w Sercu (ST)
10.11.2024r. Miechów, godzina 14:00 – Klasa Okręgowa gr.I
MKS Pogoń Miechów – MGHKS Bolesław Bukowno 4:2 (3:0)
Bramki: Przeździk (4) – Bruzda, Domański.
Pogoń Miechów: Szyniec – Nowakowski, Łucka, Michalak, Byrski (70′ Pietrzyk), Wędzony, Rdest, Przeździk, Antosiewicz, Janus, Komenda (88′ Król).
Bolesław Bukowno: Tomak – Flakieiwcz, Michalik, Szczepanik (60′ Czapla), Rasała (60′ Łukaszyk), Bujakiewicz, Molenda, Chojowski, Tryba (46′ Bruzda), Banasik (63′ Wach), Domański (70′ Kałduński).
Żółte kartki: Chojowski, Molenda, Łukaszyk, Kałduński.
Czerwona kartka: Chojowski.
Sędziował: Marcin Jurek z Krakowa
Widzów: 300