Co czeka nas w Lany Poniedziałek na polskich boiskach?

Po rodzinnie spędzonej Wielkiej Niedzieli, wracamy do ligowego bagienka. Kiedy na niejednym osiedlu w ruch pójdą wiadra z wodą, mamy do rozegrania aż 7 pojedynków na dwóch najwyższych polskich szczeblach.

Jak mawiał złotousty Franz Smuda – walka o spadek

Poniedziałkowe granie rozpocznie się już o 12.30 na obiekcie przy ul. Józefa Kałuży, gdzie Puszcza Niepołomice podejmie Radomiaka Radom. Możemy już zacierać ręce na ten wybitnie zapowiadający się spektakl. Teoretyczni gospodarze, w tym roku jeszcze niczego nie wygrali. Ich siermiężna piłka jest coraz lepiej odczytywana przez rywali. Zdobyli zaledwie cztery oczka w siedmiu grach. Łącznie zgromadzili 24 punkty i okupują 16. miejsce. Ich dzisiejsi rywale z Radomia zaczęli ten rok fatalnie, tracąc w pierwszych dwóch meczach 10 goli. Na ich szczęście, potrafili się jako-tako podnieść i posada trenera Macieja Kędziorka została póki co uratowana. Radomiak ma siedem punktów przewagi nad Puszczą i będzie mu na rękę tego meczu nie przegrać. W przypadku zwycięstwa, można spokojnie rzec, że ekstraklasa w Radomiu będzie utrzymana. Przy okazji Radomiaka trzeba wspomnieć o ich nowym nabytku – Luce Vuskoviciu, który jest wypożyczony z samego londyńskiego Tottenhamu. Jest to niecodzienne zdarzenie, że 17-letni piłkarz warty kilkanaście milionów euro biega po boiskach ekstraklasy.

Tzw. „must win” dla Lecha

O 15.00 w Mielcu zagości poznańska lokomotywa pod batutą trenera Mariusza Rumaka. Patrząc na ich grę w tej rundzie, to co najwyżej jednak mały pociąg osobowy, który jeździ między gminami. Poznański zespół nie posiada obecnie wyrazistego stylu. Ich wygrane mecze oparte są przede wszystkim na przebłyskach liderów. W meczu ze Stalą Mielec, która kolejny sezon jest spisywana na spadek – wynik wcale nie jest sprawą oczywistą. Popularna Stalówka po raz kolejny uciera nosa okolicznym fachowcom i mimo bardzo średniej kadry, robi wyniki ponad stan. Bliżej jest im do miejsca premiowanego europejskimi pucharami niż do tych zagrożonych degradacją. Trzeba podkreślić świetną pracę trenera Kamila Kieresia, który dla niektórych kibiców jest wciąż kojarzony z pamiętnym okrzykiem „siadaj na dupie”, kiedy to był trenerem GKS-u Bełchatów i nazbyt często podnosił się z ławki rezerwowych. Jeśli Lech marzy jeszcze o mistrzostwie – musi ten mecz na ziemi podkarpackiej wygrać. Stal ogłosiła, że poniedziałkowy mecz obejrzy komplet publiczności i nie jest to raczej żart z okazji 1 kwietnia.

Petteri na ratunek

Sytuacja Korony Kielce w tym roku kalendarzowym nie odznacza się pozytywnymi barwami. Jedno zwycięstwo na inaugurację roku z ŁKS-em to trochę mało, jak na kogoś, kto chciałby utrzymać ligę na kolejny sezon. Na drugim biegunie mamy Widzew, który prezentuje solidny futbol pod wodzą trenera Daniela Myśliwca. Scyzoryki muszą, widzewiacy mogą. Tak można zapowiedzieć to spotkanie. W tym miejscu trzeba dodać, że Korona zakontraktowała doskonale znanego ligowca – Petteriego Forsella. Ten krępy napastnik z Finlandii słynie z perfekcyjnie ułożonej stopy w obu nogach. Jego piękne gole zza pola karnego były ozdobą niejednej zapowiedzi ekstraklasowego sezonu.

Czy zostanie zdobyta twierdza Zabrze?

Na zakończenie Lanego Poniedziałku szykuje się najciekawiej zapowiadający się pojedynek. Przy akompaniamencie wypełnionego po brzegi stadionie w Zabrzu – Górnik podejmie stołeczną Legię. Zabrzanie po raz ostatni na własnym obiekcie przegrali 2 października ub. roku z Zagłębiem Lubin. Od tego czasu bilans gier prezentuje się wybornie – to 6 zwycięstw i 1 remis. U ich dzisiejszego przeciwnika tak dobrze to nie wygląda. Legia to obecnie drużyna zawodząca na każdym możliwym polu. Najwięksi obrońcy klubu nie są w stanie wskazać żadnego pozytywu, patrząc na ich grę w tym roku. Ciężko spotkać w stolicy osobę, która jeszcze wierzy w mistrzostwo. Oczywiście, dopóki piłka w grze, to wszystko jest możliwe, jednak Legia ma w tym momencie 10 punktów straty do lidera z Białegostoku. Jeśli chce jeszcze o czymś marzyć, to musi przełamać twierdzę Zabrze. Górnik wygrywając ten mecz, może przeskoczyć Legię i zająć 6. pozycję w PKO BP Ekstraklasie.

Małe derby Mazowsza

Już o 12.40 w derbach Mazowsza – Znicz Pruszków podejmie Czarne Koszule. Oba zespoły to beniaminkowie Fortuna 1. Ligi. O dziwo, to gospodarze są jedną z najbardziej pozytywnych historii tego sezonu. Zespół z najniższym budżetem w lidze, niejednokrotnie pokazał otwartą i ofensywną piłkę, która przyniosła im 30 punktów w 24 meczach. Daje im to 12. miejsce z bezpieczną – ośmiopunktową przewagą nad szesnastą w tabeli Polonią, która znajduje się pod kreską. Czarne Koszule nie wygrały jeszcze w tym roku meczu, a posada trenera Rafała Smalca wisi na włosku.

Pendolino z Katowic

Jesli weźmiemy pod lupę formę śląskich drużyn z zaplecza ekstraklasy, to na wyróżnienie zasługuje jeden klub – GKS Katowice. Podopieczni Rafała Góraka wygrali w tym roku pięć z sześciu meczów i są obecnie na pozycji zapewniającej majowe baraże do PKO BP Ekstraklasy. W tym miejscu trzeba wspomnieć o stoperze katowiczan – Arkadiuszu Jędrychu, który w roku 2024 strzelił 5 bramek, a w całym sezonie ma ich w dorobku aż 9, co jest wyczynem bezprecedensowy.

O ich dzisiejszym rywalu z Sosnowca nie ma się za bardzo co rozwodzić. Nic w tym klubie się nie zgadza. Są pośmiewiskiem na tym szczeblu rozgrywkowym. Co ciekawe, ostatni mecz ligowy wygrali w 8. kolejce – pokonując GKS Katowice. Od tego czasu w klubie panuje nędza i chaos. Zarówno na boisku, jak i w gabinetach właścicielskich.

Walka o wyższe cele

W ostatnim opisywanym meczu – Motor Lublin podejmie GKS Tychy. Będzie to debiut w roli pierwszego trenera Mateusza Stolarskiego. W zeszłym tygodniu został ogłoszony nowy asystent młodego, nowego szkoleniowca lublinian. Wybór jest co najmniej zaskakujący, jednak przybysz z Finlandii ma w dorobku ciekawe CV i musiał przekonać swojego nowego pracodawcę czymś więcej niż znanymi w Skandynawii nazwiskiem.

Tyszanie od początku roku grają w kratkę. Mają bez wątpienia dwie twarze – jedna z nich pokazuje szybką i skuteczną grę z kontry, kiedy nie są faworytem. Druga, ta gorsza – występuje, kiedy trzeba utrzymać się przy piłce trochę dłużej. Motor jest niepokonany na własnym obiekcie od prawie sześciu miesięcy.

Z Piłką w Sercu (Kowal)