Najbrzydszy i najpiękniejszy mecz w życiu. Bez goli w Zabrzu

W pięknym zabrzańskim słońcu, przy lekkim wiaterku i wypełnionych trybunach, Górnik i Widzew zaserwowali kibicom potrawę, której nie sposób przetrawić. Mdłości, nudności, ból głowy, brzucha i skręt kiszek. Z takimi objawami wychodzili kibice ze stadionu po meczu dwóch wielkich firm.
I jedni i drudzy nie grają już praktycznie o nic. Piękna pogoda, wypełniony stadion, a więc nic tylko przyjemnie dla oka kopać piłkę. Ale co to, to nie. W Zabrzu najlepszym momentem meczu był ostatni gwizdek arbitra Kochanka. Chłopak tak bardzo już chciał iść do domu, że nawet skrócił całą zabawę o minutę. W porę się jednak zorientował i wznowił spotkanie, dogrywając brakującą minutę – niestety.
W meczu nie działo się nic. Filip Majchrowicz i Rafał Gikiewicz mogli wyciągnąć na polu bramkowym leżak i odpoczywać, a wydawało się, że i Widzewowi i Górnikowi będzie zależało na dobrym meczu i zwycięstwie. KSG i RTS są na etapie zmian, które sprawią, że w szatni może dojść do tąpnięcia.
W Widzewie nowy właściciel zapowiedział jasno. Ostatnie mecze bieżącego sezonu to czas weryfikacji przydatności zawodników do gry w czerwono-biało-czerwonych barwach. Trzeba się starać, żeby na jesień móc z dumą nosić koszulkę Widzewa, który zostanie solidnie wzmocniony, a gra o nic nie będzie już go interesowała. Meczem w Zabrzu piłkarze Widzewa pokazali, że w Łodzi raczej zostać nie chcą. Można to oczywiście tłumaczyć gorszym dniem, czy słabszą dyspozycją tylko jakoś dziwnie, że dopadło to wszystkich w jednym momencie. Na ich poczynania nie dało się patrzeć. Obrazem rozpaczy był występ „strzelby” Tupty, który w takiej dyspozycji miałby kłopoty załapać się do drużyny w klasie okręgowej prowadzonej przez Podokręg Olkusz.
Ale wcale nie lepiej zaprezentowali się gospodarze, którzy niesieni byli fanatycznym dopingiem swoich kibiców.

„Trójkolorowi” pokazali formę wakacyjną i zabawę w chodzonego. Żadnemu z zawodników nie chciało się grać w piłkę i wszystko odbyło się na zasadzie, aby jakoś przetrwać do ostatniego gwizdka bez większego uszczerbku i najlepiej bez konieczności wylania choćby kropli potu. Można wspomnieć o strzale Olkowskiego w pierwszej połowie i pudle Ousmane Sow w drugiej, tylko po co?
Bezsprzecznie to był najsłabszy i najbrzydszy mecz jaki wydarzył się w tej klasie rozgrywkowej w całej jej historii. Spokojnie mógł się odbyć bez piłki. Nic to jednak, bo w towarzystwie 3-letniego synka i taty nawet takie „widowiska” są najpiękniejszymi w życiu.
Z Piłką w Sercu (ST)
***
27.04.2025r. godz. 14:45, Zabrze – PKO BP Ekstraklasa
Górnik Zabrze – Widzew Łódź 0:0
Górnik: Majchrowicz – Kmet (75′ Furukawa), Szcześniak, Janicki, Josema, Hellebrand, Sarapata, Olkowski, Ismaheel (90′ Buksa), Podolski (90′ Ambros), Zahović (72′ Sow).
Widzew: Gikiewicz – Kozlovsky, Ibiza (65′ Volanakis), Żyro, Krajewski, Hanousek (74′ Nunes), Czyż, Shehu, Alvarez, Cybulski (46′ Sypek), Tupta.
Żółte kartki: Kmet, Janicki – Tupta, Shehu.
Sędziował: Marcin Kochanek z Opola
Widzów: 18 441