Nijaki remis na koniec

W zaległym meczu, zamykającym rundę jesienną, Wisła Kraków podzieliła się punktami z Miedzią Legnica. Zobaczyliśmy dwa gole, które były okraszone kiepską grą, mnóstwem niedokładności oraz grudniowym zimnem.

Początek

Czasem są takie mecze, od których bolą oczy od patrzenia. Mecz Wisły z Miedzią zapowiadał się całkiem nieźle, natomiast rzeczywistość okazała się podłą weryfikacją. Oba kluby zaprezentowały w pierwszej połowie zapaść. Gdybyśmy mieli zdefiniować słowo zapaść od strony piłkarskiej, przychodzą nam do głowy określenia niedokładność oraz bylejakość. Oglądaliśmy to, co się dzieje na boisku i byliśmy załamani. Nie dało się na to patrzeć. Dziadostwo wyskakiwało z monitora, który był widoczny z pozycji duetu komentujących Feddek-Węgrzyn. Patrzyliśmy na to obiektywnym okiem, stwierdzając, że jest źle. Mając z tyłu głowy, że to na szczęście grudzień i kończymy tę beznadzieję.

Koniec

Druga połowa nas zaskoczyła. Padły dwa ciosy, wyprowadzone po jednym z każdej ze stron. Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy czasem nie przysypiamy, będąc na jawie i widząc dziwne rzeczy. W pierwszej połowie, Jesus Alfaro nie potrafił prosto i celnie kopnąć okrągłą futbolówką w wybrany punkt, w drugiej zdarzyło mu się zrobić to okazjonalnie dobrze. Siedząc w tym mrozie, dywagowaliśmy, czy śnimy czy też widzimy to faktycznie. Po dogłębnej analizie, padło stwierdzenie, że to się dzieje naprawdę. Piłkarze biegający tego czwartkowego wieczoru po murawie byli w stanie przez kilka minut zaskoczyć postronnych kibiców. Byliśmy w lekkim szoku, jak pani Marysia, z tekstu Wojtka Sokoła „Każdy ponad każdym”. Ten tekst jest ponadczasowy i pasuje do wielu życiowych kwestii. Będąc dumnym w pełni, całkiem zdrowym, długoterminowym i niegłupim.

Co dalej?

Mecze Wisły w tym półroczu charakteryzowała niemal zawsze nutka niepewności. Gdybyśmy mieli to podsumować, przychodzi nam do głowy słowo ‘pustka’. W ten przykry sposób zapamiętaliśmy poczynania klubu spod Wawelu w rundzie jesiennej. Biała Gwiazda jest byle jaka, nie gra dobrze w piłkę, nie ma też żadnego widocznego progresu ani efektów wizualnych. Jedyne, co mogliśmy zauważyć w trakcie tej kampanii rozgrywkowej, to kluby, które przyjeżdżają na Reymonta i nie boją się grać z 13-krotnym mistrzem Polski. Tak, ta rzecz nie była zwykle popularna, ale obecnie ma miejsce. Zespoły nie boją się już Wisły, ponieważ wiedzą, że ona jest do ogrania. Stan na 13. dzień grudnia jest taki, że w Krakowie występuje bylejakość. Grają przypadkowi ludzie, prowadzeni przez niedoświadczonego trenera, a klub jest zarządzany przez prezesa, który wylosował swoją funkcję w jajku niespodziance. Długoterminowo, to nie ma prawa się udać.

Z Piłką w Sercu (Kowal)

***

Wisła Kraków – Miedź Legnica 1-1 (0-0)

Rodado 57′ – Antonik 54′

Wisła: Letkiewicz – Jaroch, Uryga, Biedrzycki, Mikulec – Carbo (Alfaro 27′), Duda (Kiss 82′) – Baena (Gogół 82′), Rodado, Sukiennicki (Duarte 56′) – Zwoliński (Kiakos 82′)

Miedź: Wrąbel – Kostka, Kovacević, Grudziński, Hartherz – Kaczmarski (Kaczmar 90+2′), Drygas (Chuca 64′) – Podgórski (Michalik 46′), Mioc, Antonik (Bida 78′) – Mansfeld (Kwiecień 90+2′)

Sędziował: Marcin Kochanek z Opola

Żółte kartki: Uryga – Kovacević, Podgórski, Drygas, Michalik, Kaczmarski

Widzów: 12 301.