Rodzice też bywają przyczyną niepowodzeń i rezygnacji dzieci z uprawiania sportu

Kiedy młody człowiek decyduje się na uprawianie sportu to z reguły towarzyszą temu uśmiech i radość samego dziecka, ale i jego rodziców. Lata mijają a wraz z nimi podnoszą się umiejętności i poziom takiego sportowca i w pewnym momencie, w przypadku w pełni skomercjalizowanych sportów typu piłka nożna często i szybko, ambicje rodziców zaczynają brać górę nad rozsądkiem.
Kiedy trzynastolatek chce rezygnować lub przestaje osiągać dobre wyniki, rodzice zaczynają szukać winnych w całym otoczeniu – zrzucanie winy na klub, na trenerów, na psychologa sportowego, na trenera mentalnego, nawet na oświatę i szkołę, a w skrajnych przypadkach na samo dziecko. Przyczyna jednak bardzo często tkwi w zupełnie innym miejscu i jest ona bardzo niewygodna dla nas, rodziców – to my bywamy przyczyną niepowodzeń i rezygnacji naszych dzieci.
Czy to rzadkie zjawisko?
Częstsze niż nam się wydaje. Kiedy mój syn przygotowywał się do egzaminu karate na żółty pas nie było treningu, żebym nie wypytywał sensei o efekty pracy i czy dopuszcza syna do egzaminu. I ostatecznie usłyszałem – musi jeszcze popracować. To był dla mnie policzek – jak to jeszcze nie może? Mój syn? I wówczas mój syn zapytał mnie: Tato, czy ja zdobędę ten pas? Bo jak nie, to nie chce chodzić na karate.
Mój sześcioletni wówczas syn okazał się mądrzejszy ode mnie – zadałem mu pytanie: trenujesz bo lubisz i Cię to rozwija czy dla nagród i pasów? Tak, trenuje dla przyjemności. Dużo nie brakowało, a swoją głupotą doprowadziłbym do rezygnacji mojego dziecka z jego pasji (jednej z kilku) bo pokazywałem mu, że liczy się żółty pas. Nie – liczy się rozwój a nagrody przyjdą w odpowiednim czasie. I przyszła nagroda – kilka miesięcy indywidualnej pracy plus zajęcia grupowe i mój syn zdał egzamin na żółty pas, który dodatkowo go zmotywował do dalszej, jeszcze cięższej pracy. Ale teraz kultem nie są nagrody czy awanse a rozwój.
Łatwo jest mówić innym, żeby uważali a gdy przychodzi co do czego, to zapominamy o tej zasadzie w swoim życiu. Dlatego ja podjąłem już kroki abym nigdy nie zapomniał. Was też, Szanowni Rodzice, zachęcam do tego samego. Przypominajmy sobie o tym każdego dnia, dbajmy o swoje podejście do zagadnienia, bo nikt nie jest nieomylny i każdy popełnia błędy. Ważne, abyśmy je dostrzegli sami lub z pomocą osoby trzeciej, a ostatecznie wyciągnęli z nich wnioski. BOotutaj rozgrywa się najwyższej rangi mecz o przyszłość i pasję naszych dzieci.
Nie pozwólmy, aby nasze dziecko kiedykolwiek zapytało czy będziemy je kochać gdy porzuci sport lub czy będziemy z nich dumni w razie porażek. Bo wtedy przegramy i to na wszystkich polach a odbudować pozycję będzie nam bardzo ciężko.