Piłkarska pasja usłana koszulkami Stali i niesieniem pomocy innym

Gdzieś w okolicach Strzyżowa jest człowiek, który swoją miłość do piłki wyraża w piękny sposób. Prawdziwy pasjonat, który w swoich piłkarskich zbiorach ma prawdziwe skarby. Jego konik to koszulki Stali Mielec, oczywiście te nabywane na aukcjach charytatywnych. Kolekcja jego dobija już prawie do połowy setki, niesamowita liczba zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że zabrał się za to dopiero w tamtym roku. Podczas VII Memoriału Jarka, również sprzątnął wszystkim sprzed nosa koszulkę Gerstensteina. Ta wraz z pamiątkowym medalem jest już u niego i cieszy jego oko. Środki uzyskane z jej sprzedaży, cieszą za to dzieci, które potrzebują pomocy.
Na wstępie zaznaczę, że będzie bez nazwisk. Bohaterzy z krwi i kości, nie lubią o sobie mówić. Nie potrzebny jest rozgłos żeby pomagać. Pan Sebastian robi to mocno i dobitnie. W jego zbiorach na teraz są 44 koszulki mieleckiej Stali, a kompletowanie ich zaczął w tamtym roku, na wiosnę. Mieszka sobie spokojnie w okolicach Strzyżowa, a gdzie dokładnie – nieistotne. Powiedzmy, że w małej wiosce, oddalonej od Mielca jakieś 70 kilometrów.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Wiosną tamtego roku wybrał się z grupą przyjaciół do Mielca na mecz Stali z poznańskim Lechem. Był to mecz inaugurujący rundę wiosenną. Jak sam twierdzi, na tamten moment było mu bliżej do barw „Kolejorza”, ale podczas tego meczu wszystko się zmieniło.
Pan Sebastian
Pojechałem tam dla Lecha, zostałem dla Stali. Tak to może być tytuł mojej przygody z tym klubem. Genialny występ taktyczny i remis. Wspomnienia? Niesamowita atmosfera, pomimo chłodu czuć było ciepło na trybunach. Gdzieś tam w oku pojawiła się iskra. Czy kibicowałem Lechowi? Przez 45 minut – tak. Później gdzieś w tych emocjach zacząłem duchowo wspierać Stal. Tak się zaczęło. Śledzenie tabeli, wyniki. Jedziemy na mecz z Rakowem Częstochowa. Remis. Cieszymy się. Kolejny wyjazd zakończony dobrymi wspomnieniami. Tak, teraz już wiem: Stal zostanie ze mną do końca. Stałem się biało niebieski. Jedziemy na mecz dopiero z Jagiellonią Białystok. Remis. Świetne wspomnienia. Bilans 3 wyjazdy do Mielca i 3 remisy. W między czasie wpadło kilka koszulek charytatywnie kupionych, w tym kilka meczowych.
Dzisiaj tych koszulek jest prawie pół setki. Koszulki Stali wpadały w jego ręce nieustannie i każda z nich oznaczała pomoc dla kogoś potrzebującego.


Pan Sebastian
Zaczęło się niewinnie jednak po meczu ze Śląskiem Wrocław i wygraną 3:1, wiedziałem że teraz już jestem wciągnięty totalnie w biało-niebieskie barwy. Każdy kolejny miesiąc to kilka koszulek. W nowy rok wchodzę z wynikiem 36sztuk. Mamy rundę wiosenną, dużo aukcji charytatywnych, biorę w nich udział i zgarniam kolejne fanty. Wspieram ultrasów na licytacjach, szukam aukcji żeby wesprzeć różne dzieci. Pomagam jak mogę. Do meczu z Rakowem Częstochowa posiadam już 43szt. Bilans meczów na których byłem: 4 remisy, 1 wygrana. Bilans koszulek: 44szt: połowa charytatywnie, dużo z autografami całego zespołu, kilka z indywidualnym podpisem pod nazwiskiem, dużo meczowych granych, kilka nowych z metkami.
Podczas VII Memoriału Jarosława Śmigielskiego – Pan Sebastian był ze mną w stałym kontakcie. Nie przeżyłby, gdyby ktoś zawinął mu koszulkę jego ukochanej Stali Mielec. Choć był wtedy daleko, to nie było dla niego przeszkody, żeby pomóc. Tradycji stało się za dość, a koszulka powędrowała do niego.

Każda z tych wylicytowanych koszulek ma dla niego szczególną wartość. Każda z czymś mu się kojarzy. Ta największe wartość to jednak chęć niesienia szczerej pomocy.

Wielki projekt jest to już bez wątpienia. Kiedy w coś wkładamy swoje serce, tak trzeba o tym mówić. To jednak nie wszystko. Szafa oczywiście z każdym dniem „puchnie”, a kolekcja się powiększa. Pan Sebastian chce mieć największą w Polsce – kolekcję koszulek Stali Mielec.
Po co?
Warto pomagać i nieść swoją pomoc dalej – odpowiada bez mrugnięcia okiem.
Obiecujemy brać z Pana przykład.
Z Piłką w Sercu (ST)