W Krakowie zgasły światła

W czwartek odbyły się baraże o awans do Ekstraklasy. Wszystko już wiemy, przespaliśmy z tą wiadomością kolejne noce, trochę o tym myśleliśmy. Fakty są takie, że Wisła Kraków przegrała na własnym obiekcie z Miedzą Legnicy i przyszły sezon spędzi ponownie w Betlic I Lidze.

Czerwona Armia


29 maja okazał się w Krakowie dniem czerwieni. Idąc o godzinie 6.45 przez Rondo Mogilskie, byliśmy świadkami spojrzenia na osoby w biało-czerwonych barwach. Jadąc tramwajem nr 20., wiślaccy chłopcy jechali w tych barwach na siłownie oraz do pracy. Wracając z fabryk około godziny 16.00, tramwaj z Małego Płaszowa ponownie charakteryzował się w kolorem czerwieni. W tym momencie bez wyjątku – czy też po robocie, czy zmęczony doznaniami z tego czwartkowego dnia – wszyscy byli Wisłą Kraków.

To miasto jest niezwykle charakterystyczne. Możemy dyskutować, czy piękniejsza jest Nowa Huta, czy też wschodnia część Krowodrzy Górki. Opinie będą podzielone, natomiast w każdym zakątku grodu Kraka spotkamy kibiców Białej Gwiazdy. Idąc przez parki, mijając okoliczną siłownię, stadion PKS Jadwigi, pętlę tramwajową czy tez pobliski warzywniak. Nie możemy pozbyć się wrażenia, że to miasto zasługuje na dwa kluby w ekstraklasie. Szkoda, że awansu nie rozdaje się na podstawie liczby kibiców – wtedy nie byłoby żadnego problemu z promocją.

fot. ST

Przewidywalność

Kończąc wstęp opisowy i przechodząc do meritum – „schody” zaczynają się na zielonej murawie, kiedy trzeba wygrywać kluczowe spotkania. Weźmy pod uwagę rundę wiosenną i mecze zespołu Mariusza Jopa z czołówką. Remisy w Niecieczy i Gdyni, porażki z Wisłą Płock, Miedzią i Polonią. Dlatego przystępując do spotkań barażowych patrzyliśmy przez ten pryzmat – Wisła nie punktowała szczególnie dobrze pod wodzą tego trenera z zespołami, którymi przyszło rywalizować o ekstraklasę.

Co wydarzyło się w samym meczu? Mniej więcej to, co można było oglądać w wielu spotkaniach w tym sezonie, czyli nieumiejętne próby przebicia się przez mądrze ustawionego przeciwnika. Widzieliśmy to nie raz i nie dwa, dlatego nie jesteśmy tym szczególnie zaskoczeni. Oczywiście, zawsze w takich meczach potrzebny jest element szczęścia, który tego dnia dopisywał gościom z Legnicy. Najpierw Kacper Duda huknął w poprzeczkę, chwilę później Michael Kostka posłał piękny strzał do siatki, dający w końcowym rozrachunku zwycięstwo „Miedziance”. To była ta drobna różnica.

Wygrani i przegrani

Kto jest głównym winnym takiego stanu rzeczy przy Reymonta? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jest to sprawa bardziej złożona, która nie jest zero-jedynkowa. Na pierwszy strzał bierzemy zawodników – bez szerszej analizy, na chłodno. Kto rozegrał dobry sezon i jest pewniakiem w tym składzie? Raz – Angel Rodado, dwa – Rafał Mikulec (życzymy jak najszybszego powrotu do zdrowia). I tyle, dalej nie ma co wymienić, bo jest jedna wielka przeciętność. W meczu z Miedzią było widać jakość piłkarską u Jamesa Igebkeme, czy też Marko Poletanovicia – to są nieźli zawodnicy, ale w ich przypadku nie ma stabilizacji. Już słyszymy, że dwójka środkowych pomocników jest kuszona przez kilka polskich klubów. Prawdopodobnym jest, że nikt z wyżej wymienionej czwórki nie zagra w lipcu z białą gwiazdą na piersi.

Tym słabym nie chcemy poświęcać zbyt dużo miejsca, bo po co to robić? Za przykład, weźmy pod lupę ostatni występ Tomasa Kissa, z meczu z Miedzią. Chłopak wszedł na boisko w 46. minucie najważniejszego meczu sezonu. Co zaprezentował? Same straty. Poza tym miał źle dobrane buty, bo wyglądał jak dziecko będące po raz pierwszy na lodowisku. Powinien zostać ściągnięty z boiska po 20 minutach – gdyby na ławce był trener, potrafiący podjąć czasem stanowczą decyzję. Na co liczył w tym przypadku? Po kolejnych niedokładnych zagrania Kissa? To było coś niesamowitego, co wyczyniał w ten czwartek skrzydłowy urodzony nad Dunajem. Został zmieniony dopiero w 5. minucie doliczonego czasu gry przez Jesusa Alfaro, i uwaga, Hiszpan wyglądał na jego tle jak Desire Doue w finale Ligi Mistrzów.

Fot. ST

Przechodzimy płynnie do trenera, który również nie „dowiózł” tego awansu. Ktoś powie, że miał dobrą średnią (2,07), wydostał zespół z kryzysu itd. My odpowiemy, że nie wygrał w tym roku z nikim z czołówki i przegrał baraże. Nie potrafił wdrożyć w życie planu b, jak drużynie nie szło. Biała Gwiazda przez cały sezon była słaba w obronie, nie tworząc przez dłuższą chwilę zgranego kolektywu. Łatwo się przyczepić do prezentowanego przez drużynę Jopa pressingu, jak również do zachowań pod bramką rywala, czy też wypracowanych schematów ofensywnych poza nieprzemyślanymi wrzutkami.

Idąc dalej, drużyna nie potrafi reagować w trudnych sytuacjach, a zmiany w trakcie meczów są z reguły nietrafione. Nie widzimy w tym zespole „ręki” trenera. Tego „czegoś”, co udało mu się wprowadzić, usprawnić i jest to widoczne dla laika. Nie kupujemy go jako człowieka magicznie odmieniającego Wisłę Kraków. Prędzej czy później zostanie zwolniony – to jest pewne – pytanie, kiedy Jarosław Królewski zmieni zdanie i mu podziękuje.

Ego prezesa

Tak, już jesteśmy przy najważniejszym z najważniejszych, panu dowodzącym tym całym przedsięwzięciem, wizjonerze, Jarosławie Królewskim. Dotarliśmy w końcu do tego miejsca. Nigdy nie ukrywaliśmy, że nie wierzymy w projekt prowadzony przez tego człowieka. Zrobił on z tego klubu pośmiewisko, które nadal trwa. Nie widzimy w nim sternika dobrze zarządzającego drużyną piłkarską. Ego prezesa Wisły Kraków nie mieści się w jego gabinecie. Ono jest rozprzestrzenione po całym obiekcie sportowym przy ulicy Reymonta. Wszędzie jest go pełno – tylko być może – klub piłkarski to nie powinno być docelowe miejsce jego pracy.

Królewski to osoba wykształcona, oczytana, znająca się na wszystkim bez wyjątku. Mógłby równie dobrze być astronomem czy też premierem rządu. Obie funkcje mógłby oczywiście zacząć sprawować od zaraz. Dodatkowo, prezes nigdy się się myli. Jeśli już popełni jakiś błąd, to nie potrafi się do niego przyznać, obraca narracje tak, że ten błąd był czymś zbawiennym. Jest to również człowiek uzależniony od interakcji na platformie x. On to uwielbia, jego to nakręca. Każde kolejne powiadomienie, nowe polubienia, zaczepki. Po co to wszystko? Czytając, co on potrafi wypisywać do przypadkowych osób, można dostać ciarek żenady od stóp do głów. Wielu kibiców wciąż kupuje populistyczne gadanie sternika Wisły. On doskonale wie, jak ich udrobruchać. Wszystko za pomocą wpisów na x, rzecz jasna. Chociaż grupka sekty prezesa jest coraz mniej liczna, to jednak wciąż okazała.

Po meczu z Miedzią już zdążył zapowiedzieć, że za rok 120-lecie klubu, więc wiecie – spinamy się, bo musi być awans. Tylko nie w barażach, bo w tych nie idzie, to musi być awans bezpośredni. Będą oczywiście transfery, bo jak inaczej? Zadłużymy klub na kolejne miliony, bo przecież możemy. Najwyżej dostaniemy kolejny przelew od Socios. Od lipca 2024 wciąż czekamy na legendarny plan 3-letni oraz na korzystanie z bazy kilkuset kandydatów do gry w Wiśle. Chyba że właśnie z niej został ściągnięty Kiakos lub Kiss? Nie wydaje nam się, bo przecież po to przyszedł pan dyrektor Basha, który ze swoją znajomością bałkańskiego rynku miał pomóc wyszukać perełki. Póki co, to się nie udało, ale spokojnie, poczekamy, bo w końcu jest na wszystko czas.

Przyszłość

Co teraz? Już niebawem dostaniemy komunikaty z planami na przyszły sezon. Z klubem pożegna się zapewne wielu zawodników, z pewnością przyjdzie też kilku nowych, pojawi się też temat nowego inwestora. Zespół walczy o pozostanie Angela Rodado, bo zdaje sobie sprawę, że bez niego zamiast walki o awans, otrzyma batalię o utrzymanie. To pewnie nie będzie proste, ale wybudowany kolejny komin płacowy i nowe obietnice być może są w stanie zatrzymać go na przyszły sezon. Napastnik pokochał stolicę Małopolski i czuje się w niej wyśmienicie.

Od czwartku wiemy tyle, że w Krakowie jest ciemno. Ten kolor był widoczny po końcowym gwizdku na stadionie oraz wśród tłumów wracających do domu z opuszczonymi głowami. Żałoba potrwa jeszcze przez moment, później znowu zaczną się obiecanki cacanki. Tak, wrócimy do słuchania obietnic bez pokrycia. I tak w kółko, to już czwarty rok na zesłaniu w Betlic I Lidze. Oczywiście, wśród każdego kibica Białej Gwiazdy będzie tliła się mała nadzieja, że być może coś się zmieni. Czy zasadnie? Pewnie niekoniecznie, ale miłości do klubu się nie wybiera. W takich przypadkach przemawia serce, nie rozum.

Z Piłką w Sercu (Kowal)

***

Betlic I Liga, 29.05.2025 r. Kraków, godzina 21:00

Wisła Kraków – Miedź Legnica 0-1 (0-0)

Bramka: Kostka 36′

Wisła: Broda – Jaroch, Łasicki, Colley, Mikulec (Kiakos 59′) – Igbekeme, Poletanović (Zwoliński 75′) – Baena (Kiss 46′, Alfaro 90+5′), Duda, Duarte – Rodado

Miedź: Wrąbel – Kostka, Kovacević (Diallo 13′), Kwiecień, Grudziński – Bochnak (Podgórski 87′), Drygas, Hajda, Antonik (Michalik 87′) – Walczak, Letniowski (Mioc 90+11′)

Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)

Żółte kartki: Duarte – Kwiecień, Walczak, Grudziński, Wrąbel

Widzów: 33 000.