Zwycięstwo wyszarpane w bólach

W ramach 23. kolejki Betlic I Ligi, Wisła Kraków pokonała Górników z Łęcznej 1-0. Przy akompaniamencie ponad 25 tysięcy gardeł na trybunach Miejskiego Stadionu im. Henryka Reymana i momentami trudnej sytuacji na boisku, drużyna Jopa wywalczyła trzy punkty po emocjonującym spotkaniu.
Obiad nie ułożył się odpowiednio
Początek spotkania w Krakowie mógł zwiastować pewne i gładkie zwycięstwo chłopców Jopa. Już pierwsza przygotowana akcja, była jak tzw. zagrywka po „czasie” stosowana na parkietach NBA. Wszystko było rozrysowane i odpowiednio wykonane. Górnicy z Łęcznej wyglądali na przytłoczonych, ospałych, jakby ten niedzielny obiad jeszcze im wirował w brzuchach. Podopieczni Pavola Stano zachowywali się momentami jak sparaliżowani i wystraszeni tym, co może się za chwilę wydarzyć. Na boisku obserwowaliśmy niezwykle dużo niedokładności oraz chaosu, natomiast bardzo mało jakości piłkarskiej.

Fot. ST
Wisła atakowała, starając się szybko otworzyć wynik tego spotkania, jednak brakowało konkretów. Próby strzałów krakowian lądowały przeważnie prosto w rękawicach Branislava Pindrocha. Goście z województwa lubelskiego bali się podjąć większe ryzyko, skupiając się na skomasowanej obronie. Z pierwszej połowy najbardziej zapamiętaliśmy imponujący doping „Czerwonej Armii”. Widać, że krakowscy kibice stęsknili się za piłką. Może niekoniecznie za samym graniem, bardziej za całą otoczką. Wisła to klub, którego fani wzajemnie się nakręcają. W tym przypadku mobilizacja przyczyniła się do przyjścia na mecz ponad 25 tysięcy wiślaków i wiślaczek. Ludzie przecież nie pojawili się tego dnia przy ul. Reymonta ze względu na rywala, z całym szacunkiem do łęcznian.
Tętno 160
Ciężar gatunkowy niedzielnej potyczki był duży, a oba zespoły dzielił zaledwie jeden punkt w tabeli. Dwa ostatnie mecze Wisła rozegrała z drużynami aspirującymi do bezpośredniego awansu. Jak dobrze widzieliśmy, pokazała się w nich ze swojej dobrej strony. Kibice mogli przypomnieć sobie wakacje i potyczki pucharowe, gdzie Wisła stoczyła trzy bardzo dobre mecze (Rapid u siebie, Trnava u siebie, Cercle na wyjeździe). Potem niestety przychodził z reguły marazm, co oglądaliśmy w bojach ligowych.
Kiedy Patryk Letkiewicz popełnił w 60. minucie juniorski błąd, co koniec końców doprowadziło do słusznej czerwonej kartki, przed oczami krakowskich fanów pojawił się standardowy scenariusz. Krótko mówiąc, strata punktów w meczu przeciwko słabszej drużynie, którą prosi się od pierwszej minuty o gola. Mecz, który należało wygrać, zostanie przegrany na własne życzenie, w sposób frajerski.
Reakcja Wisły była tymczasem nietypowa. Na boisku pojawił się rezerwowy bramkarz Kamil Broda, który od razu popisał się pewną interwencją, a chwilę później kolejną. Następnie po raz kolejny wybrzmiały te niesamowite trybuny. Niesieni tym fantastycznym dopingiem, krakowianie obrali wtedy taktykę Górników, cofając się i licząc na kontrę lub stały fragment.
O końcowym wyniku zdecydował właśnie rzut rożny, po którym padł zwycięski gol. Błąd popełnił grający bardzo pewnie tego popołudnia słowacki bramkarz. W tej sytuacji Pindroch nie sięgnął futbolówki, a najprzytomniej w polu karnym zachował się Wiktor Biedrzycki, który zapakował piłkę głową do siatki. Niespecjalnie dużo na to wskazywało, jednak to się wydarzyło.
Biała Gwiazda „przepchała” ten mecz, który normalnie (w 9 na 10 przypadków) skończyłby się ich porażka, co widzieliśmy już w przeszłości wiele razy. Coś w tych chłopakach drgnęło i jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, że to zwycięstwo da im porządnego kopa motywacyjnego. Biorąc pod uwagę fakt, że cała czołówka po przerwie zimowej regularnie potyka się o własne nogi, możemy być świadkami bardzo ciekawej rundy, gdzie strata 11 punktów nie jest czymś nieosiągalnym. Warunek jest jeden – samemu trzeba regularnie punktować, nie oglądając się na innych.
Pożegnanie w ciszy
Niedzielna potyczka przy Reymonta była meczem pożegnalnym dla rzeczniczki prasowej zespołu z Krakowa, Karoliny Kawuli, który zmienia stolicę Małopolski na Gdańsk. Mówiło się o tym od stycznia, teraz kończy się trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Najważniejsza osoba biura medialnego Wisły odchodzi do Lechii, w której to już swego czasu pracowała.
Z naszej strony należy się odrobina tzw. prywaty, ponieważ to właśnie sympatyczna Karolina „wpuściła” nas na trybunę prasową Stadionu Miejskiego na początku roku 2024, na pucharowy mecz z Widzewem. Pierwsza akredytacja złożona przez niewielki portalik, została błyskawicznie zaakceptowana. Nie będziemy ukrywać, że dało nam to motywację do działania. Z tego miejsca serdecznie dziękujemy Pani rzecznik, z którą komunikacja zawsze przebiegała w sposób profesjonalny i sprawny. Będzie jej przy Reymonta bez wątpienia brakowało.
Z Piłką w Sercu (Kowal)
***
Wisła Kraków – Górnik Łęczna 1:0 (0:0)
Bramka: 75′ Biedrzycki
Wisła: Letkiewicz – Jaroch, Uryga, Biedrzycki, Mikulec – Duda, Igbekeme – Baena (84′ Kiakos), Rodado, Duarte (64′ Broda) – Zwoliński (84′ Kiss)
Górnik: Pindroch – Szabaciuk, De Amo, Barauskas (87′ Traore), Szczytniewski – Deja – Malamis (78′ Kryeziu), Żyra (78′ Oduko), Warchoł, Roginić – Banaszak (41′ Orlik)
Sędziował: Piotr Urban (Warszawa)
Żółte kartki: Żyra, Biedrzycki
Czerwona kartka: 60′ Letkiewicz
Widzów: 25 000.